Co ciekawe, żadna z drużyn nie dała się spętać presji towarzyszącej rywalizacji na tym etapie drabinki pucharowej, wszak zarówno gospodarze, jak i goście debiutowali na tym etapie rozgrywek. Mimo tego, drużyny prezentowały styl gry, do którego przyzwyczaiły w meczach ligowych.

Pierwszą okazję stworzyli już w 4. minucie przyjezdni, gdy egzekwowali rzut wolny ze środka boiska. Piłka zagrana w pole karne trafiła na głowę Szymona Stawowczyka, który uprzedził bramkarza, lecz futbolówka po jego strzale trafiła w słupek. Miejscowi nie przestraszyli się i sumiennie konstruowali akcje w ataku pozycyjnym, które były przez podopiecznych Piotra Jaroszka skutecznie neutralizowane. Faktem jest, że to piłkarze Smreka stwarzali sytuacje bardziej klarowne, a w 33. minucie zaskoczyli przeciwnika po rzucie rożnym. Deiverson Lima dośrodkował na „krótki” słupek, tam golkiper Stali-Śrubiarnia został wyprzedzony przez Filipa Bąka, który strzałem głową umieścił piłkę w siatce. 5. minut później nieporozumienie pomiędzy bramkarzem a stoperem gospodarzy mógł wykorzystać strzelec gola. Przejął za krótko zagraną piłkę, ale uderzył zbyt słabo w sytuacji sam na sam i piłka trafiła na „raty” do rąk golkipera żywczan.
 


Beniaminek „okręgówki” nie mógł być pewny swego i musiał na drugą połowę wyjść bardzo skoncentrowany. O tym, że gospodarze grają do końcowego gwizdka przekonała się już w tej edycji rozgrywek Soła Rajcza. W 62. minucie przyjezdni stworzyli świetną okazję - po trzech podaniach piłka znalazła się na lewej stronie boiska, skąd wzdłuż bramki zagrywał Bąk, a na 5. metrze na wślizgu dopadł do niej Viktor Schulios i… przeniósł ją nad celem. Gospodarze metodycznie próbowali swoich szans w ataku pozycyjnym, ale to szybkie wznowienie rzutu wolnego podaniem na prawą stronę, drybling, a następnie dogranie na 6. metr pola karnego Smreka mogło dać im wyrównanie. Dramaturgii mogła dodać czerwona kartka otrzymana w 82. minucie przez Limę w konsekwencji drugiej żółtej, ale zawodnicy trenera Marka Gołucha nie zdołali odwrócić już losów spotkania.

- Za nami trudny mecz z wymagającym, poukładanym przeciwnikiem. To mieszanka doświadczenia z młodością. Nie dziwię się, że ta drużyna doszła tak daleko w tych rozgrywkach. Cieszę się, że pokonaliśmy ją, a po drugie to kolejny historyczny wynik naszego klubu. Można powiedzieć, że to najlepszy sezon w historii Smreka Ślemień, a może być przecież jeszcze lepszy - skomentował trener Jaroszek.