Do jednej bramki
Ciekawe derby IV-ligowe? Na takie liczono w przypadku wieńczącego piłkarską jesień starcia rezerw Podbeskidzia i Rekordu.
Wyłącznie w „świątyni” rezerw Rekordu lądowała futbolówka w trakcie derbowej potyczki. Zdobycie konkretnej przewagi przez gospodarzy to następstwo indywidualnych predyspozycji Mateusza Ziółkowskiego. Najpierw w 5. minucie ograł na skrzydle Mikołaja Mojeszczyka i idealnie dograł do Grzegorza Janusza, który otworzył wynik meczu. Druga bramka – z 28. minuty – obciąż również konto golkipera biało-zielonych, a Ziółkowski uderzeniem z niewygodnego kąta zameldował się wówczas w protokole po stronie strzelców. Goście żałować mogli, że nie udało się im nieco wcześniej doprowadzić do remisu. Dobrego dogrania Olafa Sobika nie wykorzystał przegrywając pojedynek z bramkarzem Podbeskidzia II Mateusz Grabowski. Po kornerze próbował też bezskutecznie Mateusz Madzia.
– Nie jest żadną pociechą lepsza gra od tej sprzed tygodnia. Nie mamy skuteczności, w przeciwieństwie do kolejnych naszych rywali. Cel utrzymania mocno się oddalił od nas na finiszu rundy – przyznał już po spotkaniu Marcin Kasperek, szkoleniowiec „dwójki” z Cygańskiego Lasu, która po pauzie niczego nie wskórała, pomimo ataków wyprowadzanych skrzydłami. Straciła za to kolejnego gola w 82. minucie, gdy inny zawodnik schodzący z „jedynki”, a więc Marcel Misztal, nie dał szans Wiktorowi Żołneczko. Gdyby Michał Studnicki zachował się nieco lepiej w bliskości bramki Rekordu II, to derbowy triumf gospodarzy miały nawet bardziej okazałe rozmiary.
– Z posiadania piłki i jakości byliśmy dużo lepsi. Wygraliśmy przekonująco. Rywal miał dobre momenty, ale gdy posiadał przewagę grał jednak dość chaotycznie i zbyt wielu okazji się nie doczekał – zauważa Wojciech Fluder, trener rezerw Podbeskidzia, które sobotniemu konkurentowi odskoczyły w IV-ligowej tabeli na 6 punktów.