Sami byliśmy bardzo zaskoczeni decyzją, że gramy. Organizacja i przygotowania do spotkania były mocno zaburzone. Dla nas była to niezrozumiałą decyzja, ale nie chcę wchodzić w szczegóły – mówi na wstępie trener Kuźni, Mateusz Żebrowski. Boisko w Ustroniu było jednym z nielicznych, na którym dało się w ogóle grać dziś w piłkę. Ustronianie atutu własnego stadionu jednak nie wykorzystali. O ile w ofensywie ich gra mogła się podobać, tak proste błędy w defensywie przesądziły o ich porażce w tym spotkaniu. 



Premierowa odsłona meczu upłynęła bez fajerwerków. Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, iż pospolicie wiało nudą w tym starciu. Kuźnia stworzyła sobie jedną groźną sytuację w tej części konfrontacji. Dariusz Rucki przejął piłkę w polu karnym przeciwnika, lecz z bliskiej odległości uderzył nad bramką. Skuteczniejsi za to byli goście. W 27. minucie Daniel Pawlusiński pokonał bramkarza Kuźni w sytuacji sam na sam. 

Druga połowa rozpoczęła się rewelacyjnie dla zespołu z Ustronia. W 47. minucie Cezary Ferfecki wykończył podanie od Mateusza Wigezziego. Kiedy wydawało się, że miejscowi nabiorą wiatru w żagle, wówczas otrzymali kolejny "cios". W 57. minucie Piotr Glenc zdobył bramkę na 2:1, a niespełna kwadrans później Bartosz Łyczko podwyższył prowadzenie Unii. 

Kuźnia wciąż jednak próbowała. W 75. minucie arbiter podyktował rzut karny za faul na Wigezzim, a z "11" celnie przymierzył Jakub Wojtyła. Decydujący głos mieli jednak zawodnicy z Turzy Śląskiej. Bramka Michała Rycki z 87. minuty przesądziła o losach konfrontacji.