Śmiało można stwierdzić, że był to jeden z najlepszych meczów Podbeskidzia w ostatnich latach. Przed meczem mało kto mógł się spodziewać, że spotkanie zakończy się tak wysoką wygraną Górali. Tym bardziej, że Widzew przystępował do 17. kolejki jako lider, a bielszczanie mieli problem w meczach z wyżej notowanymi rywalami. Co ciekawe, był to pierwszy mecz obu ekip od 7 lat. Ostatni raz obie ekipy spotkały się w sezonie 2013/2014 w rozgrywkach ekstraklasy. Podbeskidzie wygrało wówczas z łodzianami 1:0. Konfrontacji towarzyszyło również kilka podtekstów. W poprzednim sezonie w koszulce Podbeskidzia występował Karol Danielak, z kolei barwy Widzewa w przeszłości przywdziewali Kacper Gach oraz Konrad Gutowski.

 

Pierwsza połowa również nie zwiastowała aż tak wysokiej klęski Widzewa. Premierowe 20 minut toczyły się na zasadzie piłkarskich szachów. Niby obie ekipy szukały gry do przodu, ale wszelkie ofensywne próby paliły na panewce. Dopiero w 34. minucie ujrzeliśmy pierwszą naprawdę groźną sytuację. Ezequiel Bonifacio zdecydował się na strzał z okolic 16. metra i piłka zatrzymała się na słupku. Dobijającemu uderzenie Kamilowi Bilińskiemu również zabrakło szczęścia. Znacznie więcej działo się więc po zmianie stron. 

 

 

Druga połowa rozpoczęła się wybornie dla gospodarzy. W 49. minucie Goku Roman świetnie znalazł Kamila Bilińskiego, a ten - w swoim stylu - z zimną krwią - spuentował całość golem. Napastnik Górali potrzebował zaledwie 4 minut, aby ponownie się wpisać na listę strzelców. Tym razem Biliński wykorzystał błąd bramkarza Widzewa. 

 

Duże znaczenie dla losów miała również 73. minuta. Wówczas drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Patryk Stępiński. Górale postanowili więc pójść za ciosem i pokusić się o kolejne bramkowe "łupy". W 86. minucie bramkę na 3:0 zdobył Dawid Polkowski, któremu asystował Biliński. Snajper Podbeskidzia skompletował hat-tricka w 90. minucie, gdy sfinalizował dogranie od Konrada Gutowskiego.