Zamiar ponownego pokonania Victorii w mijających rozgrywkach goście wykazali już na wstępie potyczki. W 4. minucie Piotr Pastuszak podszedł do piłki ustawionej na 18. metrze, by świetnym strzałem z rzutu wolnego zaskoczyć Szymona Wawrzyczka. Także zebrzydowiczanie pokusili się o trafienie numer 2 w sobotnie popołudnie. Tym razem nie do obrony główkował w 41. minucie Jakub Sikora, do którego optymalne dośrodkowanie wykonał Grzegorz Kopiec.

Pełnej satysfakcji schodząc na przerwę zawodnicy Spójni mieć jednak nie mogli. Raz, że dogodne szanse, by przeciwnika dobić zaprzepaścił Paweł Kawik, dwa – w doliczonym czasie premierowej odsłony miejscowi strzelili gola o statusie kontaktowego. W zamieszaniu w „16” uczynił to Grzegorz Kaleta. Wynik „stykowy” nie przesądzał kwestii zwycięstwa, tym bardziej, że należało mieć w pamięci fakt remontady z jesieni, kiedy to rzutem na taśmę ekipa z Zebrzydowic wyszarpała punkty rywalowi. Dziś sytuacja omal nie uległa bliźniaczej powtórce...

W 54. minucie golkipera Victorii pokonał Krystian Kaczmarczyk, którego celna główka była następstwem podania Kamila Trzaskomy z prawego skrzydła. Podopieczni Jakuba Mrozika w sytuacji znaleźli się wówczas nie do pozazdroszczenia, ale wybrnęli z niej. Zarówno w 59., jak i 80. minucie na listę strzelców wpisywał się Szymon Paluch – co ciekawe były przecież piłkarz Spójni. I gdyby w 94. minucie Samuel Kastinger z najbliższej odległości nie chybił głową, to tym razem Victoria cieszyłaby się ze zwrotu zdarzeń w okolicznościach na wskroś dramatycznych.

Przyznać trzeba jednak, że spotkanie ostatniej kolejki zakończyło się rozstrzygnięciem sprawiedliwym. – Na koniec przyszło nam zagrać mecz domowy i to dobra okazja, aby podziękować zarządowi za najlepiej przygotowane boisko w lidze okręgowej. To organizacyjne zaangażowanie zasługuje na szczególne uznanie – zauważa szkoleniowiec zespołu z Hażlacha.