Nie oglądając się na gospodarzy „Górale” błyskawicznie rozpoczęli działania w kierunku realizacji swojego celu. Stałe fragmenty gry z wstępnej fazy meczu pożytku jeszcze im nie przyniosły, ale w 8. minucie wątpliwości nie było żadnych. Filip Modelski dograł do Jakuba Hory, ten z kolei dojrzał w polu karnym Kamila Bilińskiego, a skuteczny wiosną snajper Podbeskidzia bramkarzowi lubinian nie dał szans. Był to zarazem najistotniejszy moment pierwszej połowy, co nie znaczy, że brakowało w niej emocji.

Na uwagę zasługują zwłaszcza okazje strzeleckie na wyrównanie dla Zagłębia. W 26. minucie tylko znakomita interwencja Michala Peskovicia zapobiegła trafieniu Dejana Drazicia. Golkiper bielszczan był na posterunku także w 41. minucie, kiedy niepokoił go Filip Starzyński. Za to w minucie 43. Karol Podliński w sytuacji bardzo dogodnej nie trafił w piłkę.
 



Mający zaliczkę w zanadrzu „Górale” i w drugiej połowie oddali przeciwnikowi inicjatywę. I zanim upłynęła godzina rywalizacji Zagłębie miało kolejne doskonałe szanse, aby wynik zmienić. W 57. minucie gościom dopisał fart, bo uderzenie Kacpra Chodyny z dystansu ostemplowało poprzeczkę. Kilkanaście sekund później swoich sił spróbował Patryk Szysz, lecz Pesković strzał wybronił. W następstwie kornera znów pod bramką Podbeskidzia się zakotłowało, gdy niepilnowany Kamil Kruk chybił z bliska. Trudny okres bielski zespół zdołał przetrwać, a ripostą o tym świadczącą były – choć niecelne, to dobrze wróżące – próby Maksymiliana Sitka z dalszej odległości z 67. i 69. minuty. I gdy nic tego już nie zwiastowało w 73. minucie ekipa z Lubina wyrównała. W zamieszaniu powstałym na skutek rzutu rożnego najlepiej odnalazł się Szysz, pakujący futbolówkę do „prostokąta”. Podział punktów wydawał się wówczas rozstrzygnięciem najbardziej prawdopodobnym...

Na finiszu po obu stronach dało się dostrzec determinację, by zgarnąć pełną pulę. W 79. minucie Drazić z ostrego kąta usiłował zaskoczyć golkipera bielszczan, który wykazał się jednak instynktem. Podbeskidzie groźnie zaatakowało w 84. minucie za sprawą nieznacznie chybionego woleja Hory oraz w 90. minucie, gdy wchodzący z ławki Peter Wilson szarżował pod bramką Dominika Hładuna. Niezłego skądinąd wyniku „Górale” nie zdołali niestety dowieźć do końcowego gwizdka arbitra... Gwoździem do przysłowiowej trumny nadziei na zdobycz był wtórnie korner lubinian. Sasa Balić zgrał przytomnie do Damiana Oko, który w czasie doliczonym do regulaminowego wcelował bezlitośnie obok Peskovicia.