Polski słownik związków frazeologicznych po dzisiejszym meczu powinien wprowadzić jedną, małą poprawkę. Prawdziwych mężczyzn poznaje się nie tylko po tym jak kończą, ale też jak zaczynają. Tak, "rekordziści" byli dziś mężczyznami z krwi i kości, pokazując charakter, umiejętności i nieustępliwość do ostatniej syreny. Jak na facetów przystało, nie zabrakło momentów gorszych (kto ich nie ma, panowie, panie to natomiast potwierdzą), jednak cały dreszczowiec skończył się z happy endem - Rekord po raz kolejny pokonał po świetnym widowisku mistrza Polski, tym razem w rozgrywkach Pucharu Polski. 

 

A jak to wyglądało na parkiecie? Gdy w 3. minucie Sebastian Leszczak fetował trafienie, gdy skutecznie dobił (jakże w piękny sposób!) uderzenie Matheusa wydawało się, iż bramki będą padać niczym z wora obfitości. Tak się jednak nie stało. Gliwiczanie przejęli inicjatywę w tym spotkaniu, jednak Bartłomiej Nawrat po raz kolejny udowodnił, że jest jak wino - im starszy tym lepszy. Młodzi adepci sztuki bramkarskiej w Rekordzie mają niezwykły przywilej, iż mogą podpatrywać starszego kolegę w tak fantastycznej dyspozycji. Kilka interwencji Nawrata z pierwszej połowy, jak mawia młodzież, TOP! Finalnie na przerwę w lepszych nastrojach schodzili "rekordziści", lecz jednobramkowa zaliczka to stąpanie po kruchym gruncie... 

 

Jak pisał Adam Mickiewicz: "Kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie". Jak się okazuje, tyczy się to również kolejnej fazy Pucharu Polski. Rekord musiał swoje "wycierpieć" na parkiecie. Patent na pokonanie Nawrata znalazł Mateusz Mrowiec, po dobrze rozegranym stałym fragmencie przez Piasta, a w 37. minucie Mistrz Polski już prowadził, gdy wykorzystał przedłużony rzut karny. 

 

Bogdan Wenta w tej chwili rzuciłby hasło: "jest jeszcze dużo czasu". Czy to samo zrobił Jesus "Chus" Lopez Garcia - tego nie wiemy. Faktem jest jednak, że bielszczanie w końcówce przeprowadzili fantastyczną remontadę. W 39. minucie do remisu doprowadził Mikołaj Zastawnik, który wykorzystał moment dezorganizacji defensywy Piasta, a dzieło zwieńczył na kilkanaście sekund przed końcem spotkania Jani Korpela. Fin zamknął świetną, międzynarodową akcję z Matheusem i "rekordziści" mogli celebrować z kibicami awans do kolejnej fazy Pucharu Polski!