
Faworyt łatwo nie miał
W odmiennych nastrojach do meczu w Drogomyślu przystępowały zespoły miejscowej Błyskawicy i rezerw Podbeskidzia, co zdawało się jasno wskazywać scenariusz sobotniej konfrontacji IV-ligowej.
Bielszczanie tuż przed świętami rozbili Drzewiarza Jasienica, drogomyślanie zaś doznali świątecznego łomotu. Każdy mecz to jednak inna historia, a ta dzisiejsza była z kibicowskiej perspektywy interesująca. Gospodarze ani myśleli uznawać wyższość „dwójki” Podbeskidzia, co zagwarantowało ciekawą walkę. Inna natomiast sprawa to finalny rozdział punktów...
Mecz rozpoczął się planowo. W 20. minucie swoje nieprzeciętne umiejętności zademonstrował Giorgi Merebaszwili. Gruzin huknął z 30. metrów z rzutu wolnego, a piłka poszybowała w same „widły”. Niebawem nastąpiła odpowiedź. Starcie Klaudiusza Sommera z Krzysztofem Koczurem w „16” arbiter zakwalifikował jako przekroczenie przepisów. Idealnej szansy na wyrównanie nie zmarnował Volodymyr Varvarynets. Kolejny istotny moment to... rzut karny – tym razem egzekucji dokonał w 37. minucie nie kto inny, jak Merebaszwili, wobec którego nieco wcześniej przewinił Błażej Bawoł. Ciekawostką może być fakt, że w obiektywnej ocenie oba rzuty karne były „naciągane”.
Start drugiej połowy to jakość po stronie gości. Merebaszwili wspólnie z Bartoszem Dziemidowiczem rozprowadzili wzorcową kontrę, którą zakończył z bliska celnym strzałem Michał Stempniewicz. I tym razem ambitni piłkarze Błyskawicy się nie poddali. Kilka razy groźnie atakowali, a w 78. minucie skorzystali ze swojego największego atutu. Bartłomiej Szołtys dośrodkował z rogu boiska, a głową kontaktową bramkę zapewnił B. Bawoł. Nie zabrakło drogomyślanom wiele, aby doprowadzić do wyrównania, m.in. niezłych szans nie spożytkowali Daniel Krzempek i Mateusz Bawoł. Wysiłki podopiecznych Krystiana Papatanasiu spełzły na niczym, gdy w 93. minucie hat-tricka skompletował najlepszy dziś na boisku Merebaszwili. Ale z grą zademonstrowaną po pauzie Błyskawica może jeszcze załapać się na uniknięcie degradacji w decydującej fazie IV-ligowego sezonu.
Bardziej zadowoleni byli tak czy inaczej bielszczanie. Debiut na pełnym dystansie zaliczył Filip Piecuch, ważnego gola strzelił Stempniewicz, a pewny między słupkami był inny zawodnik z rocznika 2006 – Jakub Brańczyk. Napór gospodarzy przy stanie 3:2 dla rezerw Podbeskidzia wytrzymali z konieczności wystawieni na środku obrony Radosław Zając i Dawid Sarnecki – odpowiednio... pomocnik i napastnik, w zastępstwie za kontuzjowanych Tomasza Górkiewicza i Kajetana Kunkę.