Od samego początku spotkania sporą przewagę osiągnęli goście, którzy raz po raz zagrażali bramce strzeżonej przez Andrzeja Skrockiego. Wreszcie w 26. minucie żywczanie dopięli swego. Po zagraniu Mariusza Kosibora w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Krzysztof Janik i okazji tej nie omieszkał zmarnować. Chwil kilka później Kosibor sam mógł wymierzyć karę gospodarzom, ale zabrakło mu zimnej krwi. Równie bliski powodzenia był Szymon Gach, lecz i jego próba nie zakończyła się sukcesem. - Nie wygraliśmy tego meczu na własne życzenie. Brak naszej skuteczności był przerażający - grzmiał po ostatnim gwizdku Sławomir Białek, szkoleniowiec Koszarawy, która na przerwę schodziła remisując. Po centrze z lewego skrzydła piłkę do własnej siatki niefortunnie skierował Bartłomiej Jakubiec

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. To goście przeważali i atakowali. I tylko w sobie znany sposób Kosibor nie wykorzystał dwóch kolejnych znakomitych okazji. Marnym pocieszeniem był nawet wykorzystany przez niego rzut karny w 65. minucie, bo 60. sekund później piłkarze prowadzeni przez Marcina Bednarka wyrównali. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Wojciecha Mroka pokonał niepilnowany Robert Żbikowski. Na temat dalszych niepowodzeń w ofensywie żywczan w końcówce meczu, najlepiej spuścić zasłonę milczenia.