
Gdyby nie te faule...
W Rybniku ostatni występ na IV-ligowych boiskach przed nieuchronnym już spadkiem zaliczyli piłkarze Drzewiarza.
Bez wątpienia nie był to mecz, który w Jasienicy będzie się dobrze wspominać. Nie tylko z racji wyniku, ale i okoliczności, które na finalną porażkę gości się złożyły. Piłkarzom z Rybnika wystarczyło raptem kilka minut po przerwie, by nad Drzewiarzem wypracować sobie sporą zaliczkę, a pomoc jasieniczan była w tej materii niepodważalna. Rezultat „rozjechał się” za sprawą rzutów karnych, jakie zawodnicy ROW-u wyegzekwowali nieomylnie po przewinieniach Jakuba Waliczka oraz bramkarza Marcina Kubiny. Niebawem miejscowi dołożyli gola z kontry, co jakiekolwiek nadzieje outsidera na wyjazdowe łupy rozwiało...
Pominąć nie można faktu, że Drzewiarz czynił starania, by z Rybnika nie wyjechać z przegraną do zera. Wysiłki zostały nagrodzone w 69. minucie, a o trafienie honorowe pokusił się dający dobrą zmianę junior Tomasz Stokłosa, popisujący się skuteczną dobitką strzału odbitego przez golkipera rywali. W innych sytuacjach, a tych podopiecznym Ryszarda Kłuska nie brakowało, gospodarze wychodzili obronną ręką. Strzegącemu ich „świątyni” Kamilowi Korczakowi dopisywało przy tym szczęście, gdy Konrad Bukowczan i Adam Grygier „stemplowali aluminium”, czyniąc to samo, co rybniczanie w premierowej połowie spotkania.
– Popełniając tak bezsensowne błędy, jak my po przerwie, nie da się zdobywać punktów – oznajmił nie bez powodu szkoleniowiec opuszczającego IV-ligowy szczebel Drzewiarza.