W miniony weekend Skałka mecz z Beskidem Skoczów rozpoczęła od straty bramki w 3. minucie. Spotkanie z Fiodorami zainaugurowała jednak równie fatalnie, wszak już po 180 sekundach gry Damian Sanetra celebrował wyprowadzenie swojego zespołu na prowadzenie. - Drugi mecz zaczynamy tak samo. Rozmawiamy, uczulamy się na pewne sytuacje, a i tak boisko nas weryfikuje - mówi Łukasz Błasiak, szkoleniowiec ekipy z Żabnicy, która do przerwy przegrywała 0:2. Drugiego gola dla spadkowicza z IV-ligi zdobył Damian Tomiczek

 

 

- Po tej straconej bramce nasza gra zaczęła wyglądać naprawdę bardzo dobrze. Był to nasz najlepszy fragment w tym meczu. Zabrakło jednak precyzji, by zmniejszyć straty. W szatni odbyliśmy męską rozmowę, a tymczasem już minutę po zmianie stron... daliśmy sobie strzelić trzeciego gola - obrazuje podłamany tym faktem Błasiak. 

 

W rewanżowych 3 kwadransach drużyna Seweryna Kośca zaaplikowała gospodarzom 4 fanty. Na listę strzelców wpisał się dwukrotnie Remigiusz Mrózek, po jednym trafieniu dorzucili Marcin Kosiec oraz Kacper Kurek. Skałka nie potrafiła odpowiedzieć ani razu. - Było to jednostronne widowisko. Fajnie operowaliśmy piłką. Zawodnicy cieszyli się grą, a wynik odzwierciedla naszą dyspozycję - podsumował z kolei usatysfakcjonowany formą swoich futbolistów Kosiec.