Rywalizacja z Unią Książenice Spójni ułożyła się wyjątkowo nieudanie. Przyjezdni już w 1. minucie objęli prowadzenie po uderzeniu z rzutu karnego. Co ciekawe, drużyna Krystiana Odrobińskiego po chwili mogła odpowiedzieć, lecz z... 11. metra pomylił się Bartosz Rutkowski (jego intencje wyczuł bramkarz Unii). Przed przerwą ekipa z Landeka straciła jeszcze jedną bramkę.

 

W 34. minucie Jakub Puzoń przytomnie wycofał piłkę do lepiej ustawionego Mateusza Skrobola, a ten umieścił ją w siatce. To jednak nie wystarczyło, by do szatni na przerwę schodzić przy polubownym rezultacie, wszak w 40. minucie drużyna z Książenic wyszła na ponowne prowadzenie.

 

 

- Uważam, że byliśmy lepszym zespołem na przekroju całego meczu. Ta pierwsza połowa była dziwna. Szybkie 2 karne, potem stracona kolejna bramka... Wygraliśmy jednak zasłużenie - mówi Odrobiński, którego podopieczni po końcowym gwizdku mogli świętować 3 punkty.

 

Gospodarze po zmianie stron zmienili oblicze spotkania. Po kwadransie gry Mariusz Masternak doprowadził do wyrównania, korzystając z celnego dośrodkowania z rzutu rożnego. Wkrótce na 3:2 przymierzył Tomasz Zawadzki, który właściwie spożytkował prostopadłe podanie Mariusza Bojarskiego. Końcowy rezultat ustalił także Zawadzki. Napastnik Spójni nie pomylił się z "wapna" wymierzając jednocześnie sprawiedliwość, bowiem to on był faulowany w polu karnym.