Piłka nożna - I liga
„Górale” poza pucharem: Wszystko nie po naszej myśli
Smutek i rozczarowanie towarzyszył piłkarzom Podbeskidzia po sensacyjnie przegranym starciu pucharowym w Sandomierzu.
Podopieczni trenera Krzysztofa Brede ulegli III-ligowcowi 2:3, tracąc decydującego gola w 118. minucie meczu. Wcześniej „Górale” po dwakroć skutecznie odrobili dystans do znakomicie dysponowanych gospodarzy. Jakie komentarze dało się słyszeć z bielskiego obozu po eliminacji Podbeskidzia z pucharowych rozgrywek?
Grzegorz Goncerz: Mam mieszane uczucia. Cieszę się, że wreszcie udało mi się strzelić bramkę w barwach Podbeskidzia. Natomiast nie cieszy mnie zupełnie to, że końcowy wynik tak wygląda. Prowadziliśmy swoją grę, piłka była po naszej stronie, kreowaliśmy więcej sytuacji, natomiast w Pucharze Polski liczy się wynik. Ten jest dla nas bardzo niekorzystny.
Michał Rzuchowski: Nie tak wyobrażaliśmy sobie wynik końcowy tego spotkania. Wszystko w tym meczu nie układało się po naszej myśli. Fajnie graliśmy w piłkę, wydawało się, że mamy ten mecz pod kontrolą. Jedna akcja Wisły, rzut karny i przegrywamy 0:1. Wyrównujemy na 1:1, zaczynamy znowu fajnie funkcjonować i rywalom trafia się rzut wolny, po którym znów przegrywamy. Za każdym razem, gdy zaczynaliśmy układać sobie grę dostawaliśmy "gonga". Ciężko się podnieść po takich akcjach, ale my do tej ostatniej bramki dawaliśmy sobie z tym radę. Szkoda bardzo, że ta bramka wyrównująca padła tak późno, bo w zasadzie od długiego czasu dążyliśmy do tego, aby ją strzelić. Może gdyby było jeszcze trochę czasu to strzelilibyśmy kolejnego gola. Pomimo tej gry w osłabieniu wymaga się od drużyny grającej dwie klasy wyżej, aby pokazywać klasę i jakość na boisku. Chcieliśmy wygrać to spotkanie i nawet strzelona przeze mnie bramka jest nieważna, bo przegraliśmy mecz.
Grzegorz Goncerz: Mam mieszane uczucia. Cieszę się, że wreszcie udało mi się strzelić bramkę w barwach Podbeskidzia. Natomiast nie cieszy mnie zupełnie to, że końcowy wynik tak wygląda. Prowadziliśmy swoją grę, piłka była po naszej stronie, kreowaliśmy więcej sytuacji, natomiast w Pucharze Polski liczy się wynik. Ten jest dla nas bardzo niekorzystny.
Michał Rzuchowski: Nie tak wyobrażaliśmy sobie wynik końcowy tego spotkania. Wszystko w tym meczu nie układało się po naszej myśli. Fajnie graliśmy w piłkę, wydawało się, że mamy ten mecz pod kontrolą. Jedna akcja Wisły, rzut karny i przegrywamy 0:1. Wyrównujemy na 1:1, zaczynamy znowu fajnie funkcjonować i rywalom trafia się rzut wolny, po którym znów przegrywamy. Za każdym razem, gdy zaczynaliśmy układać sobie grę dostawaliśmy "gonga". Ciężko się podnieść po takich akcjach, ale my do tej ostatniej bramki dawaliśmy sobie z tym radę. Szkoda bardzo, że ta bramka wyrównująca padła tak późno, bo w zasadzie od długiego czasu dążyliśmy do tego, aby ją strzelić. Może gdyby było jeszcze trochę czasu to strzelilibyśmy kolejnego gola. Pomimo tej gry w osłabieniu wymaga się od drużyny grającej dwie klasy wyżej, aby pokazywać klasę i jakość na boisku. Chcieliśmy wygrać to spotkanie i nawet strzelona przeze mnie bramka jest nieważna, bo przegraliśmy mecz.