Początek spotkania zwiastował, że otworzenie wyniku przez bielszczan jest tylko kwestią czasu. Dobrym strzałem popisał się m.in. Łukasz Sierpina, lecz piłka po jego strzale poszybowała nad poprzeczką. Przewaga optyczna Podbeskidzia jednak błyskawicznie się ulotniła. Garbarnia, która – z całym szacunkiem – nie należy do "potęg" Fortuny I Ligi, na tle bielszczan rywalizowała jak równy z równym. Czytaj, jak słabeusz ze słabeuszem. "Górale" nie potrafili się odnaleźć w formacji 1-4-4-1-1. Jeśli już bielszczanie podchodzili pod bramkę rywala, to Valerijs Sabala błyszczał ... indolencją strzelecką. 

Po przerwie wszyscy kibice liczyli na powrót tego Podbeskidzia z meczu z GKS-em Katowice. Na placu gry pojawili się: Kacper Kostorz oraz Grzegorz Goncerz, którzy mieli wnieść trochę świeżości w grę ofensywną "Górali". Ten pierwszy mógł dać zwycięstwo w doliczonym czasie gry, lecz był on na pozycji spalonej. Refleksje po ostatnich spotkaniach bielszczan? Podbeskidzie w 3 meczach u siebie z rzędu zdobywa tylko 1 punkt. W meczach z rywalami, którzy nie są siłą napędową tej ligi.  O ile po meczu z Termalicą zawodników spod Klimczoka można było pochwalić za walkę, tak konfrontacje ze Stomilem i Garbarnią przypominają "upiory z przeszłości" z ostatnich sezonów.