Nie ma co się "łudzić", bielszczanie byli absolutnym faworytem tego starcia. Nie tylko patrząc z perspektywy, jaki status posiada Rekord w rodzimym futsalu, ale także przez wgląd na poczynania obu drużyn na początku sezonu. "Akademicy" z Wilanowa jak dotąd nie zapunktowali, legitymując się najsłabszą defensywą. I cóż, ten stan rzeczy nie miał prawa za bardzo zmienić się po starciu z Rekordem. 

 

"Rekordziści" podeszli do meczu jednak z bardzo dobrym "mentalem". To znaczy wyszli skoncentrowani i nie zlekceważyli rywala, który ma swoje problemy. Wynik meczu otworzył w 3. minucie Eric Panes, który skutecznie dobił strzał Mikołaja Zastawnika. Ku jednak zaskoczeniu, gospodarze zdołali chwilę później odpowiedzieć. Oskar Dmochewicz skorzystał na błędzie bielszczan i wygrał pojedynek "oko w oko" z Krzysztofem Iwankiem. Na przerwę to jednak mistrz Polski schodził w lepszych nastrojach. Tuż przed końcową syreną bramkarz AZS-u wykazał się niedokładnym podaniem, które przejął Zastawnik. Reprezentant Polski z zimną krwią na gola zamienił ten podarunek. 

 

Początek drugiej części podciął skrzydła walecznym, bo tego nie można im odmówić, gospodarzom. W 23. minucie znów z bramki cieszył się Zastawnik, tym razem finalizując dogranie od Matheusa. 5 minut później Rekord prowadził już 4:1, gdy Matheus na gola zamienił piękną akcję swej drużyny. "Akademicy" próbowali zredukować rozmiary porażki. W 30. minucie Ruben Camargo pokonał bramkarza Rekordu, ale to do biało-zielonych należał ostatni głos, a konkretniej do Matheusa, który ustalił wynik 5:2 w samej końcówce.