Jaki sezon, taki finisz
Pewna już uzyskania awansu drużyna z Żywca podejmowała na finiszu sezonu GKS Radziechowy-Wieprz, który z kolei minionej kampanii dobrze wspominał nie będzie.
„Fiodory” borykały się w tym sezonie z różnymi problemami, najczęściej rzutowały one na postawę w defensywie. Zapewniający sobie awans do V ligi beniaminek częstokroć dowodził swojego ofensywnego potencjału. Nie dziwi toteż przebieg dzisiejszej konfrontacji w Żywcu i jej końcowy rezultat, choć na półmetku rywalizacji nawet wskazanie zwycięzcy było na kanwie przebiegu gry zadaniem trudnym.
Przed pauzą bramka jedyna padła w 24. minucie. Norbert Kaspera został sfaulowany w polu karnym przez Marcina Byrtka. Sędzia to dojrzał, a Łukasz Tymiński otworzył wynik uderzeniem, którego nie zdołał obronić Adrian Rodak. Co ciekawe, to przyjezdni częściej stwarzali zagrożenie i to nie byle jakie. W 26. minucie o natychmiastowe wyrównanie pokusić się mógł Igor Handzlik, ale główkował w poprzeczkę po „centrze” Karola Kubieńca. 33. minuta to szarża Kacpra Mariana, który minął już golkipera Stali-Śrubiarnia i oddał strzał, lecz w ostatnim momencie w sukurs przyszli defensorzy żywieckiej drużyny. I wreszcie 35. minuta – strzał Kubieńca w poprzeczkę i kontrowersja związana z oceną czy futbolówka po ostemplowaniu aluminium nie przekroczyła linii bramkowej.
Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki optyka derbowego spotkania uległa zmianie po podwyższeniu przez gospodarzy prowadzenia. Stało się to w 51. minucie, gdy dokładnie z okolic „16” przymierzył Tymiński. – Mecz się otworzył. My mieliśmy sporo szans, w których wykorzystywaniu nie byliśmy zbyt skuteczni, a rywal nie za bardzo przejawiał już ochotę i siły do walki – zauważa trener żywczan Seweryn Kosiec.
Między 61. a 80. minutą kibice obejrzeli aż 5 goli. Te dla faworyta odnotowali: Tymiński, który „z wapna” skompletował hat-tricka jako konsekwencja przewinienia Rodaka względem Kamila Żołny, Jakub Kantyka po wzorcowej kontrze swojej drużyny oraz Szymon Habla, mierzący z 16. metra i zamykający jednocześnie zyski w sobotnie popołudnie. Rozmiary porażki GKS-u uległy zmniejszeniu, gdy Handzlik spożytkował podanie Kubieńca, a później zgoła niespodziewanie na „klopsie” Adriana Wnętrzaka skorzystał... nominalny bramkarz Wojciech Barcik, z konieczności przy kadrowych niedostatkach wprowadzony na murawę przez trenera gości Sebastiana Gruszfelda.