SportoweBeskidy.pl: Spytam się, jak kolega kolegę przy piwie. Jak tam było w tych Radziechowach? 
Jakub Ogiegło: Bardzo pozytywnie, olbrzymia lekcja, której w ogóle nie żałuję. Jak do kogoś mogę mieć pretensję, to tylko do siebie, że było ze mnie tak mało pożytku. Poznałem masę świetnych ludzi, naprawdę dobrych chłopaków i piłkarsko, i jako kolegów. Mimo że byłem w klubie tak krótko, to kibicuje mu i życzę tylko samych najlepszych rzeczy. Myślę, że nie raz jeszcze zawitam na stadion, pewnie już tylko jako kibic.
 
SportoweBeskidy.pl: Uboga liczba bramek to następstwo Twojej niższej formy czy czegoś innego? 
J.O.: Trochę tak, chociaż wydaje mi się, że ma to duży związek z pewnością siebie, a uważam że dla napastnika to klucz do wszystkiego. Nie ma co również ukrywać, że liczba sytuacji, jakie ma się w lidze okręgowej a w IV lidze to olbrzymia różnica. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądają klasyfikacje końcowe strzelców w IV lidze i niższych ligach.
 
SportoweBeskidy.pl: W minionym sezonie podobną historię do Twojej przeszedł Szymon Płoszaj. Jak to jest, że napastnik w “okręgówce” ładuje bramkę za bramką, a wyższej lidze – blokada. Aż taki duży przeskok rozgrywkowy, czy w Twoim i Szymona przypadku to otoczenie robi swoje? 
J.O.:
Otoczenie dla każdego zawodnika ma duże znaczenie. Nie ma co ukrywać, natomiast nie to było najważniejsze. Szymek od kiedy pamiętam zawsze w WSS-ie imponował statystykami i zawsze obserwowałem to z podziwem. To również sztuka, bramki napastnika wszędzie cieszą tak samo. Przeskok jest bardzo duży, sam sobie nie zdawałem sprawy z tego, jaka to różnica, może po prostu nie ten czas, nie ten wiek. 
 
SportoweBeskidy.pl: Ze zdrowiem wszystko w porządku? Zmagałeś się w ostatnim czasie z urazem.
J.O.: Zdrowie trochę szwankuje w ostatnim czasie. Jak zawsze byłem szczęśliwy, że nie miałem problemów z kolanami, tak w końcu się doigrałem. Pewnie gdyby nie to, spróbowałbym poprawić chociaż trochę swój dorobek w GKS-ie .
 
SportoweBeskidy.pl: Z jakimi nadziejami wracasz do Pasjonata?
J.O.: Gra w Pasjonacie to dla mnie zawsze była olbrzymia przyjemność, jest w tym klubie coś takiego, że człowiek zapomina w czasie treningu czy też meczu mistrzowskiego o wszystkim wokół, o problemach. Mam tam wciąż wielu przyjaciół i ludzi, których znam od wielu lat. Nie wiążę wielkich nadziei z tym, że będę walczył o indywidualne wyróżnienia, bądź coś udowodnić, strzelać znowu masę bramek. Wracam po to, żeby cieszyć się z tego, co uwielbiam robić. 
 
SportoweBeskidy.pl: Po przygodzie z GKS-em myślisz, że jeszcze kiedyś opuścisz drużynę z Dankowic?
J.O.: Dobre pytanie, Nigdy nic nie wiadomo, może po prostu mnie wyrzucą i będę i tak musiał szukać innego klubu (śmiech).
 
SportoweBeskidy.pl: Zimą dużo pisaliśmy o Tobie. Jak się czujesz, gdy Twoje nazwisko jest odmieniane przez wszystkie przypadki? Bywa to drażniące dla Ciebie? 
J.O.: Były takie momenty, że już trochę tak (śmiech). A poważnie, aż tak źle nie było, to normalne - wasza praca. Przyjdzie taki okres, że jeszcze za tym pewnie zatęsknię
 
SportoweBeskidy.pl: Cele na najbliższe miesiące? 
J.O.: Odzyskać zdrowie, utrzymać je przynajmniej na czas całej rundy, a reszta sama się ułoży