
Janosiki z Bronowa
Ekipa z Bronowa dała się poznać w tym sezonie, że potrafi zwyciężać z faworytami. Kiedy jednak to bronowianie mają ten status, wówczas zaczynają się schody... Tak było w przypadku konfrontacji z LKS-em Studzienice oraz sobotniej potyczki z LKS-em Wisła Wielka.
- Zabieramy punkty faworytom, a oddajemy drużynom z dolnej części tabeli. Porównanie do Janosika nasuwa się samo. Ciężko gra się nam z takimi przeciwnikami, jak LKS Studzienice czy teraz ekipa z Wisły Wielkiej - przyznaje Jakub Kubica, trener Rotuza Bronów.
Przyjezdni zaczęli mecz z wysokiego C. Już po 5. minutach drużyna z Wisły Wielkiej prowadziła po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Reakcja miejscowych jednak była taka, jak być powinna. Niespełna 10. minut później Szymon Skęczek przytomnie "przegłówkował" do Mateusza Wronki, a ten ulokował piłkę w siatce. W 18. minucie Rotuz już prowadził, gdy celnie przymierzył Bartłomiej Feruga, a piłka "po drodze" musnęła jeszcze zawodnika LKS-u. Radość bronowian z prowadzenia trwała jednak raptem 5 minut. Goście w 23. minucie zrobili pożytek z dalekiego wyrzutu z autu.
Emocji nie brakowało również po zmianie stron. W 54. minucie gospodarze znów prowadzili, a na listę strzelców wpisał się Rafał Adamczyk, który silnym strzałem wykorzystał podanie od Dawida Pisarka. Ponownie jednak "rękawice" podjęli zawodnicy z Wisły Wielkiej i w 65. minucie było 3:3.
Na tym jednak nie zakończyła się wymiana "ciosów". W 76. minucie w zamieszaniu podbramkowym dobrze odnalazł się Patryk Strzelczyk i wydawało się, że beniaminek z Bronowa już nie odda prowadzenia do końca meczu. Tak się jednak nie stało. W 85. minucie Marcin Zarychta interweniował "na wślizgu", a piłka nieszczęśliwie wpadła do własnej bramki i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów, co z punktu widzenia Rotuza może powodować niedosyt.