
Jedni w formie, drudzy jej szukają
Derby w "okręgówce" bielsko-tyskiej zaliczyły w sobotni wieczór drużyny z Bestwiny i Jaworza. Wskazywanie w nich faworyta było nie lada sztuką...
– Nie mogliśmy sobie lepiej wymarzyć początku ligi, ale mamy pełną świadomość, że te trudniejsze mecze są przed nami. Zabawa zaczyna się na dobre – zaznacza Tomasz Wuwer, trener ekipy z Jaworza, która identycznie, jak na inaugurację przeciwko Sokołowi Zabrzeg zaaplikowała przeciwnikowi 4 gole przy jednoczesnym braku jakichkolwiek strat.
Jak padały bramki dla rozpędzonych piłkarzy z Jaworza? W 6. minucie wychodzący zza pleców obrońców LKS-u Janusz Cyran został sfaulowany w polu karnym przez Szymona Kościucha. Były piłkarz klubu z Bestwiny Krystian Makowski nie miał skrupułów, by swojej drużynie zapewnić szybką zaliczkę. Powiększenie dystansu stało się faktem w 30. minucie. Dośrodkowanie Krystiana Zelka przeciął Filip Gawlak, a jako ostatni piłki dotknął Michał Waszek, który lewą nogą uderzył na tyle mocno, by golkipera gospodarzy zmusić do kapitulacji. Niespełna kwadrans po pauzie na skrzydle urwał się Cyran, a zamknięcia akcji dokonał efektownym szczupakiem Zelek. I wreszcie minuta 84. – podanie Piotra Jeziorskiego do Dominika Rycaka, który z okolic 22. metra wybornie przymierzył w same „widły” bramki strzeżonej przez Mateusza Kudrysa.
Gospodarze nieszczególnie zdołali się przeciwstawić, a końcowy wynik nie wziął się znikąd. Przed meczem ze składu wypadł Damian Gacek, nieobecny był Igor Jurzak, a kontuzja szybko zmusiła do opuszczenia placu gry Patryka Gibasa. – Nie ułożył się nam ten mecz wybitnie, choć nastawieni defensywnie próbowaliśmy coś kontrami uzyskać dla siebie – podkreśla Dawid Szewczuk, szkoleniowiec zespołu z Bestwiny, którego najlepsze okazje na gola honorowego nastąpiły jednak przy rzutach wolnych, dopiero, gdy Czarni prowadzili różnicą 3 goli. Inna sprawa – to w kontekście potencjalnych wyższych rozmiarów pogromu – że 2 próby Waszka stemplowały słupek „świątyni” LKS-u.