
Piłka nożna - IV liga
Jesień pełna problemów, także pozasportowych
Bardzo trudną część rozgrywek mają za sobą piłkarze z Czechowic-Dziedzic. IV-ligowa „jedynka”, po obiecującym starcie, zupełnie nie odnalazła właściwego rytmu.
– Jeszcze nigdy z żadnym zespołem nie miałem tak trudnej rundy, jak ta niedawno zakończona. Skumulowało się nam wiele problemów. Efekt jest taki, że nikt w klubie nie jest zadowolony – rozpoczyna Jarosław Kupis, szkoleniowiec MRKS-u, który przy dwóch zaległych meczach do rozegrania z rundy jesiennej zgoła niespodziewanie zakotwiczył na zimę w strefie spadkowej.
W Czechowicach-Dziedzicach problemy w trakcie minionej części zmagań pojawiły się różne, na co zwraca uwagę trener IV-ligowca. – W najbardziej newralgicznym momencie zakazano nam trenować z powodu koronawirusa. Tydzień przed ligą dostaliśmy prawy sierpowy i po raz pierwszy, a niestety nie ostatnio wypadliśmy z rytmu – mówi Kupis i dodaje, że istotne znaczenie miały także absencje kadrowe, bo z kadry MRKS-u ubyli Ariel Dzionsko, Paweł Cichura, a nade wszystko Karol Lewandowski, który miał być jednym z motorów napędowych ofensywnych poczynań czechowiczan. – Bardzo by się nam przydał w tej rundzie, bo klasycznej „10” w postaci zawodnika, który potrafiłby grę uspokoić brakowało. A to w dodatku piłkarz bramkostrzelny – wyjaśnia nasz rozmówca.
Wobec niekorzystnych rezultatów i szokującej wręcz skali traconych ważnych goli w końcówkach spotkań, w klubie zapanowała zrozumiała nerwowość. – Widać było wyraźnie, że problem nie tkwi w samych umiejętnościach, a jednak gdzieś indziej. Było w pewnym momencie dużo emocji w klubie i perturbacje pozasportowe, o których w szczegółach mówić nie chciałbym. Ale górę wziął ostatecznie zdrowy rozsądek – przyznaje szkoleniowiec czechowickiej drużyny.
Okres przygotowawczy zapowiada się w Czechowicach-Dziedzicach na intensywny. – Jest teraz taki czas, że można na spokojnie wyciągnąć właściwe wnioski. Mam nadzieję, że pewne sytuacje się nie powtórzą. Na minimalizm i brak odpowiedzialności zgody nie będzie. Trzeba dobrze przepracować zimę, a efekty tego będą widoczne na boisku. Uważam, że możemy stać się mocnym zespołem i piąć się wiosną w górę tabeli – kontynuuje Jarosław Kupis.
W Czechowicach-Dziedzicach problemy w trakcie minionej części zmagań pojawiły się różne, na co zwraca uwagę trener IV-ligowca. – W najbardziej newralgicznym momencie zakazano nam trenować z powodu koronawirusa. Tydzień przed ligą dostaliśmy prawy sierpowy i po raz pierwszy, a niestety nie ostatnio wypadliśmy z rytmu – mówi Kupis i dodaje, że istotne znaczenie miały także absencje kadrowe, bo z kadry MRKS-u ubyli Ariel Dzionsko, Paweł Cichura, a nade wszystko Karol Lewandowski, który miał być jednym z motorów napędowych ofensywnych poczynań czechowiczan. – Bardzo by się nam przydał w tej rundzie, bo klasycznej „10” w postaci zawodnika, który potrafiłby grę uspokoić brakowało. A to w dodatku piłkarz bramkostrzelny – wyjaśnia nasz rozmówca.
Wobec niekorzystnych rezultatów i szokującej wręcz skali traconych ważnych goli w końcówkach spotkań, w klubie zapanowała zrozumiała nerwowość. – Widać było wyraźnie, że problem nie tkwi w samych umiejętnościach, a jednak gdzieś indziej. Było w pewnym momencie dużo emocji w klubie i perturbacje pozasportowe, o których w szczegółach mówić nie chciałbym. Ale górę wziął ostatecznie zdrowy rozsądek – przyznaje szkoleniowiec czechowickiej drużyny.
Okres przygotowawczy zapowiada się w Czechowicach-Dziedzicach na intensywny. – Jest teraz taki czas, że można na spokojnie wyciągnąć właściwe wnioski. Mam nadzieję, że pewne sytuacje się nie powtórzą. Na minimalizm i brak odpowiedzialności zgody nie będzie. Trzeba dobrze przepracować zimę, a efekty tego będą widoczne na boisku. Uważam, że możemy stać się mocnym zespołem i piąć się wiosną w górę tabeli – kontynuuje Jarosław Kupis.