Obraz niedzielnego starcia w Puńcowie nie odbiegał od tego, co działo się w kilku poprzednich meczach Tempa mijającej jesieni. Gospodarzom stawka spotkania nóg bynajmniej nie spętała, a ofensywne nastawienie przekładało się na dogodne sytuacje strzeleckie. Tych podopieczni Michała Pszczółki wypracowali sobie wystarczająco dużo, by losy meczu ze Spójnią rozstrzygnąć. – Wyglądaliśmy bardzo dobrze, bo stwarzaliśmy mnóstwo zagrożenia pod bramką rywala, natomiast nie byliśmy aż tak skuteczni w finalizacji – przyznaje szkoleniowiec Tempa.
 


Skoro mowa o okazjach zmarnowanych, to w pierwszej kolejności odnotować należy strzał Mikołaja Tobiasza w słupek. Do pustej bramki spudłował z bliska Dawid Okraska, a uderzenia Rafała Adamka bronił instynktownie Kamil Kawa. Piłka jednak w „świątyni” ekipy z Zebrzydowic lądowała. W 13. minucie Jakub Legierski dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Tomasza Olszara, który nie miał problemów ze zdobyciem gola. Minutę 24. podwyższeniem prowadzenia puńcowian okrasił Legierski, który poprawił wcześniejsze wysiłki swoich kolegów, od aluminium kierując futbolówkę do celu.

Zaliczka podczas przerwy zwiastowała spokojną grę faworyta po powrocie na murawę. I tak też o tyle było, że w 53. minucie okazały jesienny dorobek strzelecki podreperował Adamek w kolejnym tego dnia pojedynku z Kawą. Nie mający nic do stracenia piłkarze z Zebrzydowic do końca walczyli o zdobycie choćby gola honorowego, potrafiąc długimi fragmentami drugiej połowy przejmować inicjatywę. W ofensywie najaktywniejsi byli Szymon ChmielSzymon Paluch, ich też próby były najbliżej zatrzepotania w bramce Tempa.