5 czerwca 2017 roku. Robert Demjan, jakże zasłużony zawodnik dla Podbeskidzia, żegna się z klubem. Decyzja zarządu, pionu sportowego oraz sztabu szkoleniowego została przyjęta przez kibiców niezwykle burzliwie. - Przecież Demjan to były król strzelców, a na dodatek ikona tego klubu i całkiem sympatyczny gość - można było wówczas przeczytać na forach internetowych. Niestety, ale napastnika rozlicza się z bramek. A ich nie było. 

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że dla Demjana najlepszy sezon w karierze przypada na rok 2013. To właśnie wtedy Czesław Michniewicz i spółka zapewnili "Góralom" utrzymanie w Ekstraklasie, a Słowak sięgnął po koronę króla strzelców, zdobywając 14 bramek w sezonie. - To był jego najlepszy okres w karierze. Znacząco przybliżył nas do utrzymania. Miał niesamowity instynkt. Piłka go szukała w polu karnym - wspomina w rozmowie z naszym portalem Richard Zajac, dawny kolega Demjana z boiska, dodając. - Dawał nam dużo zarówno na placu gry, jak i poza nim. Był dobrym duchem zespołu.

W podobnym tonie wypowiada się także Ryszard Kłusek, będący wówczas asystentem Michniewicza. - To typowy lis pola karnego. Miał nosa do zdobywania goli. Mocno zakorzenił się w historii tego klubu. Nie bez powodu jest tak miło wspominany - stwierdził Kłusek.

Świetny sezon zaowocował transferem do Belgii. Wiadomo - lepsza kasa, drużyna, poziom i prestiż. W Waasland-Beveren Demjan jednak się nie odnalazł. Na przekroju całego sezonu zdobył tylko 2 gole i szybko mu podziękowano. Pomocną dłoń wyciągnęło... Podbeskidzie, w którym z miejsca stał się ponownie podstawowym zawodnikiem. W pierwszym sezonie zdobył co prawda 4 gole, ale w następnym już zaliczył ich 7. Nie wystarczyło to, aby "Górale" utrzymali się w elicie. 

Podbeskidzie na najwyższy poziom rozgrywkowy chciało natychmiast wrócić, a Demjan miał być jednym z tych, którzy ten "wózek" pociągną. Wychowanek FK Slavoj Trebisov zawiódł jednak na całej linii, będąc daleko poza formą i strzelając ledwie 4 bramki. Po ostatnim spotkaniu postanowiono się z nim rozstać. - Robert miał już wtedy 34 lata, a wiadomo, że wieku nie da się oszukać. Z tego, co pamiętam, to on jednak chciał zostać i czuł się na siłach. Myślę, że można było mu dać szanse na pokazanie, że jest jeszcze przydatny. Chociażby pół roku. Jeżeli nie na boisku, to pomógłby drużynie w szatni czy na treningach, gdzie mógł być dobrym przykładem dla młodych zawodników. Poza tym Robert jest takim typem człowieka, który sam by odpuścił, gdyby zauważył, że już jest za słaby na tę ligę - ocenia Ryszard Kłusek. 

Po wyprowadzce w 2017 roku z Rychlińskiego, Demjan trafił do TJ Iskra Borcice. W słowackiej III lidze odżył, okraszając 17 występów aż 15 bramkami. Nic więc dziwnego, że o napastniku ponownie było głośno. Ostatecznie przeniósł się już po pół roku do Widzewa Łódź, gdzie walnie przyczynił się do awansu zespołu do II ligi, strzelając 6 goli. W tegorocznej edycji Demjan jednak rozczarowywał. 36-latek w 9 meczach tylko raz zdołał pokonać bramkarza rywali. - Gdy Widzew przyjechał do nas, miałem nadzieję że spotkam się z Robertem i z nim porozmawiam. Niestety, nie załapał się on nawet do meczowej 18. Trener drużyny z Łodzi postawił po prostu na młodszych - kwituje Kłusek, który do niedawna był drugim trenerem Pogoni Siedlce. 

Nie wiadomo co dalej ze słowackim snajperem. Widzew dał mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy, lecz póki co żadnych konkretów nie ma.