Jestem zły po tym meczu. Nie możemy przegrywać takich spotkań, jeśli młodzi zawodnicy myślą o tym, aby pukać do szatni pierwszego zespołu. Powtarza się scenariusz, gdzie fajnie gramy piłką, mamy przewagę, ale nic z tego nie wynika, a rywalowi oddajemy "prezenty" - mówi niepocieszony trener rezerw Podbeskidzia, Dariusz Kołodziej. 

 

To, co najciekawsze w pierwszej połowie działo się w końcówce. W 39. minucie wynik spotkania otworzył Szymon Kubica, który wykorzystał błąd bramkarza rezerw Podbeskidzia, Krystiana Wieczorka. Odpowiedź Górali jednak była taka, jak być powinna. W 41. minucie Filip Laskowski świetnie zagrał do Bartosza Bierońskiego, a ten z zimną krwią ulokował piłkę w siatce. 

 

 

Po zmianie stron dłużej przy piłce utrzymywali się bielszczanie, którzy niewątpliwie mieli sporą przewagę optyczną patrząc przez pryzmat całego spotkania. Nie wynikało jednak z tego za wiele. Spójnia bardzo dobrze przesuwała w defensywie, odpierając zakusy rywala w ofensywie. Mecz nieuchronnie zbliżał się ku końcowi i wydawało się, że dojdzie do konkursu rzutów karnych. – Już przygotowywaliśmy się na karne. Miałem pomysł, aby zmienić bramkarza na konkurs "11" – zdradza Krystian Odrobiński, opiekun landeczan.

 

Do karnych jednak nie doszło. Tuż przed końcem meczu Daniel Sobas sfinalizował dobrą akcję stworzoną z Tomaszem Zawadzkim i to Spójnia cieszyła się z awansu do kolejnej rundy.