W obliczu arcyważnego starcia końcowe jego rozstrzygnięcie – a tym jest podział punktów – żadnej ze stron nie zadowala w pełni. Zawodnicy Tempa mogą czuć się rozczarowani o tyle, że to im należałoby przyznać wskazanie związane z „optyką” niedzielnego widowiska. – Szanujemy ten punkt i zobaczymy na finiszu ligi ile on da. Szkoda, że u siebie nie udało się wygrać, bo potrafiliśmy dość umiejętnie operować piłką, a rywala zamykać w jego „16”. Trochę szczęścia przy powstałych zamieszaniach na skutek dośrodkowań w pole karne nam brakowało, stąd delikatne rozczarowanie, które też czujemy – ocenia Michał Pszczółka, grający trener drużyny z Puńcowa.

Spotkanie ułożyło się tak, że oba zespoły zdobywały po bramce w odrębnych połowach. 27. minuta to skuteczny wypad rezerw GKS-u, akcja rozegrana prawym skrzydłem i strzał, który do celu trafił między nogami obrońców gospodarzy. Ci wyrównali w 62. minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Tomasz Stasiak, a niefrasobliwie interweniujący golkiper tyszan z „rogalem” sobie nie poradził.

Beniaminkowi wraz z domowym remisem niedosyt towarzyszył, bo mieli też na przestrzeni konfrontacji kilka dobrych szans. Tu wspomnieć można o odbiorze Jakuba Legierskiego i niekoniecznie właściwej decyzji o strzale przy wychodzącym na idealną pozycję Damianie Szczęsnym, niezdecydowaniu Macieja Ruckiego oraz Stasiaka na 4. metrze po wrzutce z autu czy dwójkowej akcji Damiana ŚciboraKamilem Adamkiem, zwieńczonej interwencją bramkarza gości.