Żaden z nich nie był pomyślny dla bielszczan. W 60. i 63. minucie Sparta wyprowadziła ciosy po kontrach, w których rolę egzekutora przejął Mateusz Michalski, pokonujący Krystiana Wieczorka. Nie dość, że gospodarze stracili kontakt z przeciwnikiem, to za moment – w 66. minucie – zaprzepaścili najlepszą okazję, by „załapać się” na zaciętą końcówkę. Intencje wykonującego rzut karny Macieja Felscha wyczuł Bartosz Kucharski. Golkiper katowickiego zespołu nie dał się zresztą pokonać przez cały 90-minutowy dystans. W pierwszej połowie w dobrej sytuacji zbyt długo zwlekał z finalizacją Bartosz Martosz, z kolei próba Michała Bednarskiego została przez bramkarza gości obroniona. Do odnotowania z drugiej wybity z linii strzał Kornela Osyry czy niezakończona właściwie szarża Michała Studnickiego.

– Jakościowo był to mecz na poziomie przewyższającym IV ligę. Piłkarze z Katowic wykazywali sporą determinację, na co pewnie wpłynęła też obecność w naszych szeregach kilku zawodników z „jedynki”. Atutem przeciwnika były fazy przejściowe w przechodzeniu do ataku, z czego też zdobyli gole. Nam do szczęścia za każdym razem czegoś jednak brakowało – mówi Tomasz Górkiewicz, szkoleniowiec „dwójki” Podbeskidzia, która nie zdołała popsuć trenerskiego debiutu Tomasza Wróbla w katowickiej Sparcie, wspinającej się wraz z sukcesem w Bielsku-Białej na pozycję IV-ligowego wicelidera.