Mistrz Hiszpani uchodził za faworyta w starciu z bielskim Rekordem. Bielszczanie wznieśli się jednak na wyżyny swoich umiejętności i stoczyli równorzędną walką z zespołem z Cartageny, a wywalczony punkt może być kluczowy do "zameldowania" się wśród europejskiej elity. Przed meczem z pewnością taki rezultat "rekordziści" braliby w ciemno i ostatecznie można go uznać za sukces. Z perspektywy boiskowych wydarzeń do sprawienia jeszcze większej niespodzianki i sięgnięcia po komplet punktów zabrakło niewiele. 

 

Nie był to z pewnością mecz, w którym można byłoby wskazać stronę przeważającą. Zarówno Rekord, jak i Cartagena, miała swoje lepsze bądź gorsze momenty. Na słowa uznania zasługuje jednak golkiper bielszczan, Bartłomiej Nawrat, który swoim doświadczeniem kilka razy uratował zespół przed stratą bramki. Biało-zieloni jednak swoje okazje również mieli. Minimalnie szczęścia zabrakło Ericowi Panesowi. Następnie Dela zastopowany został przez bramkarza. Tuż przed końcem pierwszej części pomylił się Mikołaj Zastawnik. 

 

Mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw na wstępie drugiej połowy, a jednak! Bielszczanie w 21. minucie prowadzili z mistrzem Hiszpanii! Matheus uderzeniem z 10. metrów zaskoczył bramkarza rywala po akcji rozpoczętej przez Stefana Rakicia i wymianie podań z Michałem Markiem. Na tym jednak "fajerwerki" ze strony Rekordu się nie skończyły. Mistrz Polski nie cofnął się do głębokiej defensywy i nie szukał jedynie wybijania piłki. Dobre okazje bramkowe miał Rakić i Matheus. Najlepszą z nich miał jednak Panes, który "ostemplował" słupek drużyny przeciwnej. 

 

Napór Hiszpanów rósł jednak z każdą minutą i w końcu przyniósł im zamierzony rezultat - szczelna linia obrony Rekordu została rozmontowana w 38. minucie, gdy Gabriel Motta wykazał się celnym strzałem w tzw. długi róg i wynik 1:1 utrzymał się do końcowej syreny.