- Na pewno jesteśmy rozczarowani wynikiem, ale jeśli chodzi o naszą grę to było sporo pozytywów. Szczególnie w drugiej połowie. Gratulacje dla mojej drużyny, to była świetna przygoda w pucharze. Szkoda, że tak się skończyła - mówi grający trener Tempa, Michał Pszczółka. 

 

 

Spotkanie to powoli się rozkręcało. Pierwsze trzy kwadranse upłynęły bez "fajerwerków". Więcej było piłkarskich szachów i obopólnego sprawdzania swojego potencjału, aniżeli realnych sytuacji bramkowych. W 21. minucie katowiczanie objęli jednak prowadzenie, gdy Kamil Komandera golem spuentował składny kontratak swojej drużyny.

 

Znacznie więcej działo się po zmianie stron. Tempo, co zrozumiałe, postawiło wszystko na jedną "kartę" w celu odrobienia straty. Ich gra w ofensywie mogła się podobać kibicom. Dobre okazje mieli m.in. Tomasz Stasiak Maciej Rucki, którego strzał z bliskiej odległości świetnie obronił golkiper GKS-u II Katowice. Przez ostatni kwadrans goście grali w "10", po tym jak dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał jeden z zawodników "Gieksy". Tempo, mimo iż swoje sytuacje miało, nie udało się tego wykorzystać. W 79. minucie Rafał Adamek został zatrzymany przez bramkarza katowiczan, następnie Szymonowi Chmielowi zabrakło szczęścia po uderzeniu wycofanej piłki. Ostatecznie jedna bramka rozstrzygnęła losy meczu, i to zespół z Katowic zmierzy się w finale Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej z Rekordem Bielsko-Biała.