
Piłka nożna - I liga
Lanie przed Ligą Mistrzów
W momencie gdy mecz Podbeskidzia z ŁKS-em dobiegał końca, rozbrzmiał gwizdek rozpoczynający najciekawsze środowe mecze Ligi Mistrzów. Kibice "Górali" zgromadzeni na Stadionie Miejskim musieli jednak przełknąć gorycz kompromitacji swoich ulubieńców...
W wyjściowym składzie Podbeskidzia na mecz z ŁKS-em wyszedł Wojciech Fabisiak, który zastąpił źle dysponowanego w ostatnim czasie Rafała Leszczyńskiego. I tak w 22. minucie ŁKS otworzył wynik meczu ... po błędzie bramkarza "Górali". Fabisiak niecelnie wybił piłkę, wprost pod nogi Patryka Bryły, a ten bez litości wykorzystał ten prezent lokując piłkę w siatce. Bielszczanie w ofensywie byli zupełnie bezproduktywni. Owszem, pochodzili pod bramkę łodzian, lecz w kluczowych momentach brakowało im dobrej decyzji. W 37. minucie Podbeskidzie przegrywało już 0:2. Maciej Wolski fantastycznym strzałem z 25. metrów nie dał szans bramkarzowi rywali.
Kibice Podbeskidzia zgromadzeni na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej liczyli na to, iż po przerwie ich ulubieńcy rzucą się do odrabiania strat. Tak jak np. tyszanie w ostatnim meczu z "Góralami". Niestety, rzeczywistość była zgoła inna. Podopieczni Krzysztofa Brede stracili w 53. minucie kolejną bramkę. Bryła po raz drugi wpisał się na listę strzelców, wygrywając pojedynek "oko w oko" z Fabisiakiem, który chwilę później uratował swój zespół przed kompromitacją totalną. Szkoleniowiec Podbeskidzia poczynił bardzo ofensywne zmiany. Na boisku pojawił się m.in. debiutujący Roberto Gandara. To właśnie Hiszpan miał najlepszą okazję, aby pokusić się o bramkę honorową dla bielszczan, lecz piłka po jego uderzeniu z głowy jedynie "ostemplowała" słupek.
Kibice Podbeskidzia zgromadzeni na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej liczyli na to, iż po przerwie ich ulubieńcy rzucą się do odrabiania strat. Tak jak np. tyszanie w ostatnim meczu z "Góralami". Niestety, rzeczywistość była zgoła inna. Podopieczni Krzysztofa Brede stracili w 53. minucie kolejną bramkę. Bryła po raz drugi wpisał się na listę strzelców, wygrywając pojedynek "oko w oko" z Fabisiakiem, który chwilę później uratował swój zespół przed kompromitacją totalną. Szkoleniowiec Podbeskidzia poczynił bardzo ofensywne zmiany. Na boisku pojawił się m.in. debiutujący Roberto Gandara. To właśnie Hiszpan miał najlepszą okazję, aby pokusić się o bramkę honorową dla bielszczan, lecz piłka po jego uderzeniu z głowy jedynie "ostemplowała" słupek.