Niech ten dzisiejszy felieton będzie lekki, łatwy i przyjemny. W końcu mamy kalendarzowe lato. A w tym czasie i nas ludzi sportu doświadcza letnia kanikuła.

wojtulewski Nie ma żadnych problemów z walką o ligowe punkty. Ani u naszych dzielnych Górali, ani u pięknych bielanek – cytując redaktora Jana Pichetę – a BKS to najbardziej utytułowany klub w historii polskiej, żeńskiej siatkówki. Kibice się też nie martwią czy „chłopcy” z BBTS są już z Gruszką czy jeszcze bez. Nawet nie wspominam o aktualnych mistrzach Polski w futsalu z Cygańskiego Lasu i choć – jak mi mówił prezes, kreator, sponsor, dobroczyńca i cudowny człowiek, jakim jest szef Rekordu Janusz Szymura – zbliżają się europejskie puchary. Ale to dopiero w ostatnim tygodniu sierpnia. A więc ma być w tym felietonie lekko, łatwo i przyjemnie. Albo, jak ja to mówię – ma być luz, blues i Kalifornia. I choć Bielsko-Biała to nie Kalifornia i z tym naszym beskidzkim klimatem różnie, ale jednak się mocno ociepliło. Może nie klimat, ale na pewno temperatura pożegnań i powitań.

Ciepło, miło i przyjemnie było na spotkaniu, jakiej nie doświadczyła jeszcze historia polskiej piłki klubowej. Dziwne, ale nikomu jeszcze nie przyszło do głowy taka prosta rzecz, by elegancko pożegnać swoich zawodników. To u nas w Bielsku-Białej, w Podbeskidziu narodziła się nowa świecka tradycja piłkarska. Władze miasta z prezydentem Jackiem Krywultem i władze klubu z prezesem Wojciechem Boreckim ciepło pożegnały się z piłkarzami, którzy odchodzą. Były upominki, podziękowania, sympatyczne gesty i życzenia na przyszłość. O takim spotkaniu w polskim ligowym futbolu nikt nigdy nie słyszał i nikt nigdy tego nie uczynił. Oddano szacunek piłkarzom, którzy grali dla naszego klubu oraz powitano nowych. Świadczy to o klasie ludzi nim zarządzających.

Jak ma być miło, zgodnie z zapowiedzią felietonu, to jeszcze powiem, że 250 przedszkolaków z Bielska-Białej na „Górce” grało w piłkę i wyżywało się w tym sporcie na oczach pełnej trybuny rodziców, dziadków i organizatorów. Brawo, brawo, brawo.

Dzieci ok, ale starszym też coś się należy. To, co robi przez dziesiątki już lat prezes Andrzej Sadlok z Pasjonata Dankowice to fenomen, ewenement i całe dobro dla środowiska nie tylko sportowego tej beskidzkiej wsi. Na „Górce” 250 dzieci, w Dankowicach swoje mecze grali piłkarscy oldboje – zawodnicy 50+. I to jak grali. Co za pasja. Piłka, sport na całe życie. Od przedszkolaka do oldboja. To już prawie 70 lat Pasjonata Dankowice. Czapki z głów przed kreatorami sportu w tym klubie. Szczególnie przed Andrzejem Sadlokiem.

Sobota w Dankowicach. Niedziela na Rekordzie. Tu właśnie Rekord obchodził swoje 20-lecie. W niedzielne popołudnie byli tam wszyscy. I starzy, i młodzi, i mistrzowie Polski w futsalu i zespoły amatorskie. Na zaimprowizowanych około 10 boiskach w piłkę grało w jednym czasie dziesiątki miłośników futbolu. Wspaniale jest tu na Rekordzie na co dzień. Miło, sympatycznie i rodzinnie. Ale w swoje 20-lecie na Rekordzie zagrała też orkiestra. A gratulacje od prezydenta miasta przyjmował prezes Rekordu Janusz Szymura wraz z cudowną małżonką panią doktor Bożeną Szymurą. I to by było na tyle. To tylko cząstka wydarzeń długiego weekendu, a w wakacyjnym naszym beskidzkim futbolu w tych dniach było miło, rodzinnie, serdecznie i przyjemnie. Oby tak najczęściej.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski