– Wynik mówi sam za siebie. Kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku, a nie było to wcale takie oczywiste, bo przyszło nam mierzyć się z przeciwnikiem mocnym u siebie – wyjaśnia Krzysztof Wądrzyk, szkoleniowiec Orła, który równocześnie ze swoim zwycięstwem skorzystał na potknięciach głównych konkurentów w walce o tytuł mistrzowski i uzyskał przewagę w V-ligowej tabeli. – Fajnie to wygląda na początku rundy wiosennej, bo pewnie wygrywamy swoje mecze. A rywale? To taki etap sezonu, w którym nie zaprzątamy sobie tym głów – dodaje trener lidera.

Goście pomyślnie w mecz weszli, wszak w 10. minucie Damian Chmiel wpakował piłkę do siatki płaskim strzałem, wykorzystując prostopadłe dogranie Mykhailo Lavruka. Puńcowianie nie byli zadowoleni, bo sugerowali, iż tuż przed bramkowym łupem popełnione zostało przewinienie względem Tomasza Czyża. Dodać należy w tym miejscu, że niedzielnej potyczki wcale źle nie zaczęli. Dobrych decyzji przy akcjach ofensywnych w pobliżu pola karnego Orła zabrakło Piotrowi WojnarowiAdamowi Kalecie. – Przez kwadrans realizowaliśmy to, co sobie zakładaliśmy, ale zabrakło nam podjęcia kluczowych decyzji. Wraz z bramką dla zespołu z Łękawicy plan nasz trochę się posypał – przyznaje grający trener Tempa Michał Pszczółka.

Nie oglądając się na postawę miejscowych, zawodnicy lidera robili najzwyczajniej swoje. W 25. minucie dopisało im szczęście, bo „centrostrzał” Mateusza Widucha zakończył lot w siatce ku zaskoczeniu wszystkich, z golkiperem Tempa Szymonem Hermanem włącznie. Kiedy kilkanaście sekund po wznowieniu gry Marcin Wróbel z 7. metra sfinalizował akcję Kamila Małolepszego z Chmielem, wyjazdowy skalp Orła był niezagrożony. Puńcowian, których zmartwiły dodatkowo odniesione w trakcie meczu urazy Damiana Szczęsnego oraz Rafała Pezdy, dobił w 89. minucie Seweryn Caputa, który z bliska zakończył wysiłek braci – PawłaRoberta Mrózków.