SportoweBeskidy.pl: Łukasz Hanzel trenerem b-klasowych rezerw LKS-u Pogórze - to już oficjalna informacja?

Łukasz Hanzel: Tak, jak wiadomo mój brat jest prezesem klubu. Już jakiś czas mnie namawiał na ten ruch. Ile jestem w stanie, to pomogę. Wciąż występuję na III-ligowym szczeblu i czasami ciężko z czasem, ale wraz z Łukaszem Strachem działamy na ile możemy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Czyli zadziałała siła sentymentu? 

Ł.H.: Pewnie tak. Do boiska mam 200 metrów. Uzyskałem w ostatnim czasie niezbędną licencję, która uprawnia mnie do prowadzenia zespołu. Chcę pomóc swoim doświadczeniem klubowi. Jest dużo chętnych, aby grać w LKS-ie, dlatego zdecydowaliśmy się na to, by otworzyć "dwójkę". 

 

SportoweBeskidy.pl: Jak wspominasz swoje początki w tym klubie? 

Ł.H.: Mój tata grał w LKS-ie. To we mnie zaszczepiło sympatię do tego klubu. Na pierwszy trening przyszedłem w wieku 8 lat. Występowałem wtedy ze starszymi kolegami. To były fajne czasy, gdzie większość dnia spędzało się na boisku. Potem po 6 latach trafiłem do Beskidu, ale LKS Pogórze zawsze miło wspominam. Fajnie się teraz patrzy, jak ten klub się rozwija, m.in. poprzez poprawę infrastruktury. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jaki więc cel został wyznaczony przed nowym trenerem rezerw LKS-u Pogórze? 

Ł.H.: Załapać się do pierwszej "8" (śmiech)! A tak na serio, to najważniejsze jest dla nas, aby zawodnicy byli cały czas w rytmie meczowym. Wcześniej bywało z tym różnie, jak była tylko pierwsza drużyna.
 

 

SportoweBeskidy.pl: Jednocześnie wciąż pozostajesz aktywnym zawodnikiem III-ligowego LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Mimo zdobytej bramki w 1. kolejce w meczu z “dwójką” Miedzi Legnica, chyba nie tak wyobrażaliście sobie początek sezonu? Zdobyliście tylko 1 punkt w 2. meczach. 

Ł.H.: Śmiało można powiedzieć, że przeszliśmy rewolucję w trakcie tego lata. 3/4 drużyny została wymieniona. Doszło do nas dużo młodych chłopaków. To dobrzy zawodnicy, ale potrzebują czasu. Łukasz Piszczek wyszedł z założenia, że musimy odmłodzić skład. Poszliśmy inną drogą i jesteśmy na etapie budowy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Rozmawiając na temat III ligi nie można przejść obojętnie wobec tego, co zrobił w minionej kolejce Rekord, wygrywając 4:1 z Polonią Bytom. To sygnał, iż bielszczanie będą pretendować do gry o awans? 

Ł.H.: To Polonia Bytom jest stawiana za faworyta w tej lidze, ale Rekord może zrobić "psikusa". To bardzo poukładany zespół. Swoją drogą uważam, że 2 zespoły powinny wychodzić z tej III ligi. Nikomu by to krzywdy nie zrobiło przy 18-zespołowym układzie. Ale to temat na inną dyskusję.

 

SportoweBeskidy.pl: Jesteś jednym z przedstawicieli tzw. doświadczonej gwardii. Jak przez te wszystkie lata kariery zmieniała się szatnia piłkarska?

Ł.H.: Przede wszystkim jak wchodziłem do seniorskiej szatni jako młody chłopak, nie było takiej łatwości w nawiązywaniu kontaktu ze starszymi zawodnikami. Trzeba było stopniowo budować swoją pozycję. Dziś już nie stawia się murów między młodymi a starszymi zawodnikami i to jest dobre, ale wszystko trzeba wyśrodkować, gdyż odpowiednia hierarchia musi zostać zachowana.

 

SportoweBeskidy.pl: Na poziomie ekstraklasy rozegrałeś łącznie 172 spotkania. Nie miałeś nigdy ochoty wyjechać za granicę?

Ł.H.: Ochotę może i miałem, ale gorzej było z ofertami (śmiech). Były jednak dwie: pierwsza z Energie Cottbus, gdy jeszcze grałem w Zagłębiu Lubin, a wówczas to była 2. Bundesliga. Na tamten moment wolałem zostać w ekstraklasie, druga z Grecji, gdzie były duże problemy finansowe. Obie jednak ostatecznie odrzuciłem.


SportoweBeskidy.pl: Chodzą słuchy, że jak skończysz grać na III-ligowym szczeblu, to w przyszłości masz przywdziewać barwy LKS-u Pogórze jako zawodnik. Prawda czy mit? 
Ł.H.:
Jak to mówią, jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach. Niczego nie planuję, jednak jeśli zdrowie dopisze chciałbym na koniec mojego grania zagrać w LKS-ie Pogórze.