
Mają prawo być rozczarowani
Puchar Świata w skokach narciarskich zawitał z beskidzkimi akcentami do Lake Placid. Po sobotnich zawodach nastroje nie mogą być szczególnie dobre.
Po skokach treningowych i kwalifikacjach z największą nadzieją można było wyczekiwać występu Aleksandra Zniszczoła. Zawodnik WSS Wisła w Wiśle premierową punktowaną próbę miał dobrą i po osiągnięciu 123 metrów zajmował 12. miejsce ze zrozumiałymi aspiracjami, by namieszać w czołówce. Plany to zostały zniweczone fatalnym skokiem długości 108,5 m - po nim Zniszczoł zameldował się dopiero na 25. pozycji.
Ponownie w tych okolicznościach najlepiej z biało-czerwonych wypadł inny z wiślan Paweł Wąsek. 120,5 m i 124,5 m to potwierdzenie stabilności, ale gdyby 25-latek zaliczył nieco lepszy pierwszy skok, to w zasięgu było miejsce niedaleko za podium. Do triumfującego dziś Johanna Andre Forfanga (130,5 m i 121 m) stracił tylko 18,2 punktu. Swoją drogą Norweg dokonał nie lada sztuki, pokonując na obiekcie HS-128 obecnych na podium Austriaków - Jana Hoerla i Daniela Tschofeniga.
W nieco loteryjnych warunkach wietrznych nie dali sobie rady pozostali "nasi" reprezentanci. Piotr Żyła z wiślańskiego klubu (112,5 m) finiszował na 40. lokacie, zaś Jakub Wolny z LKS Klimczok Bystra był 44. po zanotowaniu 109 m. Punkty Pucharu Świata za 20. miejsce zgarnął za to Dawid Kubacki.