Gospodarze w sparingową batalię weszli idealnie, bo już w 2. minucie gol jednego z testowanych zawodników dał im prowadzenie. Niebawem bestwinianie mieli na koncie jeszcze pokaźniejsze zyski, co w normalnych okolicznościach stanowiłoby niewątpliwy powód do radości. Sęk jednak w tym, że równocześnie IV-ligowiec znacząco szwankował „w tyłach”. Trudno inaczej ocenić sytuację, gdy w premierowej połowie sparingu piłkarze LKS-u Jawiszowice do bramki strzeżonej przez Kacpra Mioduszewskiego trafiali nieomylnie aż 4-krotnie.
 



Już w przerwie zatem można było wskazywać największy mankament w grze podopiecznych Sławomira Szymali. – Błędów indywidualnych i taktycznych pojawiło się niestety dużo. Zdajemy sobie jednak doskonale sprawę z tego, gdzie one tkwią, więc będziemy dążyć na treningach do ich wyeliminowania – zaznacza szkoleniowiec zespołu z Bestwiny.

Przegrywając miejscowi zdołali po powrocie na murawę zmobilizować się na tyle, by w końcówce sparingu dystans do LKS-u Jawiszowice zmniejszyć za sprawą trafienia Konrada Łuszczaka. Pomimo kilku innych dogodnych pozycji strzeleckich bestwinianie musieli przełknąć drugą tego lata domową porażkę. – Składem nie dysponujemy jeszcze optymalnym, spora grupa zawodników przechodzi poza tym testy. Generalnie zagraliśmy lepiej, niż przed kilkoma dniami, a też rywala mieliśmy bardzo solidnego – przyznaje trener Szymala.