Gospodarze potyczki z JUW-e Jaroszowice – i to niewątpliwa ciekawostka – wynik rywalizacji spięli klamrą. W 10. minucie prostopadłym podaniem Macieja Pietrzyka obsłużył Wojciech Sadlok, ten pierwszy ulokował piłkę w „prostokącie”. Wspomniany zaś asystent na listę strzelców wpisał się w 89. minucie, doskonale mierząc z rzutu wolnego w następstwie przewinienia gości wobec Adriana Heroka. Owe zdobycze i też jakiekolwiek poczynione poza samymi trafieniami wysiłki ekipy z Dankowic niczego pozytywnego w finalnym rozrachunku nie dostarczyły...

Rywal w 17. minucie spożytkował stały fragment, a dowodem na wyraźny marazm w grze Pasjonata była sytuacja z 45. minuty, gdy przyjezdni zdobyli prowadzenie. – Po przerwie było widać, że chcemy i próbowaliśmy zatrzeć wrażenie ze słabszej pierwszej połowy. Mieliśmy optyczną przewagę, natomiast niewiele z niej wynikało – opowiada Artur Bieroński, szkoleniowiec dankowiczan.
 


Najlepszą okoliczność, by doprowadzić do remisu 2:2 mieli gospodarze w 64. minucie. Nieco szczęśliwie sam przed bramkarzem JUW-e znalazł się Pietrzyk, ale to właśnie golkiper pojedynek zakończył zwycięsko. Za to w 85. minucie dankowiccy defensorzy dopuścili się prostego błędu „w tyłach”, a nadrobienie rezultatu 1:3 z perspektywy Pasjonata okazało się niemożliwe. Miejscowi kończyli mecz w „10” po czerwonej kartce w nadmiarze żółtych dla Łukasza Balcarczyka.

– Można by powiedzieć, że wcale na porażkę nie zasłużyliśmy, ale faktem jest, że czegoś nam od kilku meczów brakuje. Nie za bardzo potrafimy jak widać wyjść z tej sytuacji – komentuje trener Pasjonata.