Do gości – przynajmniej w aspekcie „suchego” wyniku – należała premierowa odsłona meczu. W niej po dwakroć „podziurawili” wszak defensywę LKS-u. W 30. minucie Michał Jura zagrał efektowną „klepę” z Błażejem Cięcielem, ten drugi strzałem z dystansu pokonał Adriana Granatowskiego. Role odwróciły się tuż przed przerwą. Cięciel dograł prostopadłą piłkę do Jury, którego uderzenie zatrzepotało w „sieci”. Pasjonat, dziś osłabiony brakiem najlepszego strzelca Jakuba Ogiegły, szukał szczęścia także poza bramkowymi łupami. M.in. sytuacji sam na sam z golkiperem bestwinian nie wykorzystał Marcin Bęben w 18. minucie, a niezłe próby Tomasza Magiery z 27. i 44. mijały obramowanie „świątyni” miejscowych. Nie sposób jednak nie odnotować, że lwią część pierwszej połowy w posiadaniu piłki byli podopieczni Sławomira Szymali. Ich najlepszą okazją był strzał Mariusza Dusia w poprzeczkę po stałym fragmencie gry.

Po zmianie stron to zespół z Bestwiny doszedł do głosu. W 51. minucie Artur Sawicki „zacentrował” do Tomasza Kozioła, który głową postarał się o trafienie kontaktowe. Niebawem Adriana Śmiłowskiego wyręczył słupek po uderzeniu Krystiana Patronia z dystansu. Co się jednak odwlecze... W 63. minucie Duś w podbramkowym „kotle” huknął z 6. metra wprost do celu. Finalny fragment spotkania koneserów zawieść nie mógł. Po stronie Pasjonata bliski powodzenia był Wojciech Sadlok, z jego wolejem z 66. minuty poradził sobie Granatowski. Gospodarze również nie próżnowali i w 87. minucie dopięli swego. Dawid Gleindek futbolówkę wpakował do „pustaka”, pożytkując uprzednie zderzenie golkipera z obrońcą dankowickiej ekipy.

Trenerzy dzisiejszych konkurentów zgodnie przyznali, że mecz miał dwa oblicza. – Nasza przewaga po przerwie była już spora. Rywal się cofnął, a my poszliśmy za ciosem, odnosząc zwycięstwo w moim przekonaniu zasłużone – stwierdził szkoleniowiec bestwinian.