Nieco ponad 3400 widzów oglądało z perspektyw trybun spotkanie Arka Gdynia - Podbeskidzie Bielsko-Biała. Zgromadzona publiczność wybitnego widowiska w zimny, piątkowy wieczór nie oglądała. Wręcz przeciwnie - na murawie działo się niewiele, a o końcowym wyniku zadecydowała jedna bramka. 

 

W premierowych 45. minutach optyczną przewagę mieli przyjezdni. Co prawda nieco dłużej przy piłce utrzymywali się piłkarze Arki (w procentach 51 do 49), ale więcej uderzeń na bramek oddała drużyna Górali (7 do 3). Nie były to jednak groźne strzały, które miały prawo zakotwiczyć w siatce. Początek drugiej połowy dawał natomiast nadzieję, że będzie ona zdecydowanie lepsza. 

 

 

Arka Gdynia za sprawą licznych dośrodkowań w pole karne próbowała zaskoczyć bielską defensywę, lecz skutecznymi interwencjami popisywał się Martin Polacek. Z biegiem czasu do głosu zaczęli dochodzić także piłkarze z Rychlińskiego. Nieśmiało zagrozić próbowali Kamil Biliński tudzież Giorgi Merebaszwili, jednak skupiony w bramce był Daniel Kajzer. Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się słusznym remisem patent na pokonanie Polacka znalazł Hubert Adamczyk. Były piłkarz grup młodzieżowych Chelsea bezbłędnie przymierzył tuż przy słupku i zmusił bramkarza Podbeskidzia do kapitulacji. Wkrótce znakomitą okazję na wyrównanie zmarnował Biliński.