SportoweBeskidy.pl: Wróciłeś po 4,5 roku do Rekordu, występując w klubach na szczeblu centralnym. Jaki to był dla Ciebie czas? 

Michał BojdysPrzede wszystkim będę ten czas bardzo dobrze wspominał. Gra w 1. i w 2. lidze wiele mnie nauczyła, starałem się wyciągnąć jak najwięcej się dało. Oczywiście nie zawsze było kolorowo, był spadek z ROW-em Rybnik, ale później szansa na grę w 1-ligowym GKS-ie Jastrzębie. Wywalczenie składu, dobre wyniki, bodajże 5. miejsce po rundzie jesiennej, jednak wybuch pandemii, przerwa w rozgrywkach, a zaraz po powrocie do grania po przerwie covidowej zerwany ACL i stracone 1.5 roku. Po powrocie po kontuzji to już było zupełnie inne Jastrzębie, inny trener, inni ludzie w drużynie i walka o inne cele. Wyniki nie były takie jakby wszyscy chcieli, więc dostałem wolna rękę w poszukiwaniu klubu, zależało mi żeby zostać na poziomie 1. ligi, więc podpisałem kontrakt w Górniku Polkowice.

 

Tam także była walka o utrzymanie. Początkowo, mimo beznadziejnej sytuacji po rundzie jesiennej, wydawało się ze jesteśmy na dobrej drodze do utrzymania. Kluczowy mecz w Niepołomicach, bezpośrednim rywalu o pozostanie w lidze przegraliśmy i niestety już było jasne, że spadek jest nieunikniony. Zostałem w drużynie żeby powalczyć o awans w następnym sezonie, jednak wielu zawodników odeszło z klubu, znowu wyniki były niezadowalające, więc ponownie szukałem zatrudnienia gdzieś indziej. Tym razem udało się wrócić do domu.

 

SportoweBeskidy.pl: Długo trzeba było Cię namawiać na powrót do Rekordu? Jak wyglądały kulisy tego transferu? 

M.B.Nie trzeba było mnie długo namawiać. Gdy zadzwonił trener Mrózek ucieszyłem się, ponieważ ostatni rok był mocno wykańczający psychicznie ze względu na życie bez żony oraz naszego psa, stąd nie ukrywam duża radość z możliwości mieszkania razem z nimi i graniu w klubie, któremu wiele zawdzięczam. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jaka jest różnica piłkarka między Michałem Bojdysem z 2018 roku, który odchodził z Rekordu, a tym dzisiejszym?

M.B.Największą chyba różnica jest w świadomości, teraz zupełnie inaczej widzę piłkę nożną zarówno na boisku i poza nim. 

 

SportoweBeskidy.pl: Sporo się zmieniło w klubie z Cygańskiego Lasu pod Twoją nieobecność? 

M.B.Sporo. Na pewno infrastruktura, począwszy od wjazdu na stadion, przez nową trybunę z dachem, tunel, a nawet szatnie, chociaż ta najważniejsza szatnia została bez zmian. Przynajmniej z wyglądu, bo wiadomo, że personalnie to zupełnie inny zespół. Ale wiele znajomych twarzy dalej tu jest, fajnie jest powspominać z nimi "stare czasy".

 

SportoweBeskidy.pl: W tej szatni spotkałeś m.in. Tomka Nowaka. Czy wcześniej w Rekordzie był zawodnik o takich umiejętnościach? 

M.B.: Nie przypominam sobie, chociaż wiadomo że każdy z zawodników, z którymi grałem miał swoje mocne strony, jednak tak kreatywnego zawodnika w barwach Rekordu nie kojarzę.

 

SportoweBeskidy.pl: Za Wami udany, zwycięski sparing z GKS-em Jastrzębie. Takie zwycięstwo chyba cieszy podwójnie: wygrana z rywalem z wyższej ligi i z byłym Twoim klubem. 

M.B.: To był dobry sparing z niezłym rywalem. Wiadomo, że w meczach sparingowych wynik jest na dalszym planie, bardziej liczy się realizowanie założeń i wybieganie takiego meczu. Jednak zwycięstwo cieszy zawsze, buduje drużynę. W tym sparingu, wydaję mi się, że nie pozwoliliśmy przeciwnikom na zbyt wiele, dużo pracujemy nad grą obronną i uważam, że w tym meczu funkcjonowała ona dobrze, GKS Jastrzębie nie stworzyło jakiegoś dużego zagrożenia pod naszą bramką zarówno w 1. jak i w 2. połowie. Co prawda drugą część oglądałem "jednym okiem", bo mieliśmy rozpisany trening biegowy, ale z tego co widziałem mecz w drugiej połowie nieco bardziej się otworzył, było trochę sytuacji, groźnych wrzutek po obu stronach, ale cieszy dobra organizacja w obronie i 0 z tylu. Z przodu coś wpadło, parę sytuacji więcej też stworzyliśmy, ale nie były to te z gatunku stuprocentowych. Ogólnie od odejścia z GKS-u Jastrzębie grałem przeciwko tej drużynie 3-krotnie, zawsze mecz kończył się zwycięsko, także i tym razem. Trzeba dalej pracować i w każdym meczu pokazywać się z dobrej strony, łapać automatyzmy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Przez wielu jesteście upatrywani jako kandydat do awansu. Dla Ciebie to chyba nowość, bo do 2018 roku raczej głośno nie mówiło się o takich planach Rekordu. 

M.B.: Owszem, może i głośno się nie mówiło, ale zawsze prezes zaznaczał, że jak się uda to jest to jego "zmartwienie". Rekord od dłuższego czasu zasługuje, żeby grać na szczeblu centralnym, w tym sezonie jest realna szansa żeby wywalczyć ten awans i na pewno zrobimy wszystko, żeby tak się stało. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz obecny potencjał drużyny? 

M.B.: Moim zdaniem potencjał jest duży, wielu młodych, zdolnych chłopaków, paru doświadczonych zawodników. Myślę, że jest to odpowiednia "mieszanka" żeby coś osiągnąć.

 

SportoweBeskidy.pl: Czego więc życzyć Tobie w najbliższym czasie po powrocie do Rekordu?

M.B.Przede wszystkim zdrowia. Reszta zależy ode mnie.