SportoweBeskidy.pl: Ciężko zacząć od innego pytania - dlaczego zdecydował się pan wrócić do Podbeskidzia? 
Michał Pesković: Przebywałem na kwarantannie i otrzymałem telefon od trenera Krzysztofa Brede, że jest bardzo zainteresowany sprowadzeniem mnie. Długo się nie zastanawiałem. Szybko podjąłem decyzję, aby tu przyjść. W tym sezonie straciłem miejsce w bramce Cracovii, pomimo tego, iż czułem, że mogę jeszcze być przydatny dla zespołu. Nie chciałem siedzieć na ławce czy na trybunach. Cieszę się, że wróciłem do Bielska-Białej. 
 
SportoweBeskidy.pl: Zadebiutował pan raptem po kilku treningach z drużyną. Mecz z Pogonią można zaliczyć do udanych?
M.P.: Odczuwamy delikatny niedosyt, bo mogliśmy to spotkanie wygrać. Mieliśmy przecież sytuację na 2:0. Ale trzeba też pamiętać, że Pogoń dobrze rozpoczęła mecz i mogła szybko zdobyć bramkę. Udało mi się jednak obronić te uderzenia. Zmierzyliśmy się z wymagającym przeciwnikiem, który w 4 meczach nie stracił gola. Szanujemy cenny punkt.
 
SportoweBeskidy.pl: To chyba mało komfortowa sytuacja przychodzić awaryjnie do klubu, bo jeden bramkarz ma kontuzję, a drugi nie do końca spełnia oczekiwania?
M.P.: Tak to bywa w życiu bramkarza. W Cracovii zaczynałem jako 3 golkiper, ale po kilku meczach wskoczyłem do podstawowego składu. Byliśmy wtedy na dnie tabeli. Dzięki ciężkiej pracy skończyliśmy jednak sezon na 4. miejscu. W świecie bramkarza trzeba być cierpliwym i czekać na swoją szansę. Spodziewałem się, że mogę zagrać z Pogonią i przygotowałem się do tego meczu psychicznie. 
 
SportoweBeskidy.pl: Czy drużynę Podbeskidzia stać na coś więcej niż tylko gra o utrzymanie? 
M.P.: W pierwszym sezonie po awansie dla beniaminka najważniejsze jest to, aby się utrzymać. Ten sezon jest inny niż poprzednie, spada tylko 1 zespół. W dodatku nie ma podziału na grupy mistrzowską i spadkową, gra się tylko 30 meczów. Jeżeli będziemy pracować na treningach tak jak obecnie, to z czasem wyniki przyjdą i będziemy się piąć w tabeli. Podbeskidzie w 1. lidze grało dobrze w piłkę. Teraz drużyna chce pokazać swoje umiejętności na poziomie ekstraklasy.  Każdy mecz zaczyna się od 0:0, można wygrać ze wszystkimi. Szczegóły decydują o tym czy mecz wygrasz, czy przegrasz. Tak samo dyspozycja dnia.


 
SportoweBeskidy.pl: Michał Probierz przez wiele lat był trenerskim nauczycielem Krzysztofa Brede. Czy widać podobieństwo u obu szkoleniowców? 
M.P.: Nie będę porównywał treningów, bo jestem tutaj krótko. Podobieństwo jest natomiast widoczne w tym jak obaj trenerzy chcą, aby funkcjonował zespół. Oboje przywiązują wartość do organizacji gry: kto jak się ma poruszać po boisku, do zawężania, skracania pola gry, dotrzymywanie odległości i komunikacji między formacjami. Dlatego nie miałem problemu, aby odnaleźć się w filozofii trenera Brede. Szybko zrozumiałem, jak chcemy grać i czego trener ode mnie wymaga.
 
SportoweBeskidy.pl: W tamtym sezonie mógł pan liczyć na regularną grę w Cracovii. Były plany, aby karierę zakończyć w Krakowie?
M.P.: Szczerze mówiąc nastawiałem się na to, że Cracovia będzie moim ostatnim klubem. Ale życie pisze różne scenariusze i podobnie jest w piłce nożnej. Mogłem zostać w Krakowie i czekać cierpliwie na swoją szansę. Jednak tak jak wspomniałem wcześniej - dla mnie najważniejsze jest, aby grać. A w Podbeskidziu pojawiła się na to szansa. Byłem tu wcześniej i mi się podobało. Dlatego jestem zadowolony z powrotu do Bielska.
 
SportoweBeskidy.pl: Z Cracovią sięgnął pan po Puchar i Superpuchar Polski. Odczuwacie niedosyt, że nie udało się zdobyć mistrzostwa?
M.P.: Chcąc grać o mistrzostwo, trzeba mieć równą formę. Nam niestety przydarzyła się zła seria kilku porażek i było ciężko już dogonić czołówkę. Żałujemy tego, bo to był dla nas dobry sezon. Ostatecznie zajęliśmy 7. miejsce, co było sporym niedosytem. Każdy zawodnik mógł po tych rozgrywkach jednak wyciągnąć wnioski. 


 
SportoweBeskidy.pl: Ma pan 38 lat. Jak zachować dobrą i równą formę w tym wieku?
M.P.: W Ekstraklasie jest kilku doświadczonych golkiperów - Matuš Putnocky, Dusan Kuciak czy Artur Boruc, którego jednak nie ma co porównać, bo w piłce osiągnął zdecydowanie więcej - to jest światowy poziom. Przede wszystkim musimy robić swoje i ciężko pracować. Jeśli nie odpuszczamy żadnego ćwiczenia na treningu, to potem owoce będziemy zbierać na boisku. Ja dużo nauczyłem się także w Cracovii. I to pomimo wieku. Treningi z tamtejszym trenerem bramkarzy wiele mi dały.