Mieli "setkę", by wygrać - przegrali
Korona Kielce była kolejnym przeciwnikiem Podbeskidzia. Bielszczanie i tym razem nie zdołali się przełamać. Z Kielc nie wywieźli żadnego punktu.
- Nie ulega wątpliwości, że przełamanie i zwycięstwo dałoby nam potężny impuls do dalszego działania. Tego w tej chwili potrzebujemy najbardziej i jestem przekonany, że zdobycie trzech punktów byłby dla nas decydujące. Za ładny styl punktów nie dają, liczy się to, co w bramce a póki co udaje nam się tylko remisować. Jedziemy w poniedziałek do Kielc, musimy ten mecz wybiegać na 100 procent i wierzę, że w końcu uda nam się wygrać. Determinacji nie powinno nam zabraknąć, bo każdy wie jak dawno nie wygraliśmy - mówił po meczu z ŁKS-em Łódź Dominik Frelek, piłkarz Podbeskidzia.
Drużyna prowadzona przez Piotra Jawnego starcie z Koroną rozpoczęli wyjątkowo nieudanie. Już w 10. minucie Dawid Błanik płaskim strzałem zaskoczył Matveia Igonena i umieścił piłkę w siatce. Przed przerwą doprowadzić do wyrównania się nie udało, choć Górale okazje ku temu mieli. Byli jednak mało precyzyjni - dość wspomnieć, że na 5 uderzeń tylko jedno było celne. Obraz gry miał zmienić się po przerwie.
Na rewanżowe 3 kwadranse trener Podbeskidzia posłał do boju Marcela Misztala oraz Giorgi Merebashviliego. Efekty były szybkie. W 51. minucie Emre Celtik właściwie spożytkował podanie Kamila Bilińskiego i trafił na 1:1. Kwadrans później bielszczanie ponownie skierowali piłkę do siatki, ale przy golu Misztala sędzia dopatrzył się spalonego. Zwycięstwa nie zapewniło także uderzenie Merebashviliego z końcówki meczu. Jego strzał poszybował tuż obok słupka.
Jeszcze bliżej byli Daniel Mikołajewski i Misztal. Ten pierwszy ostemplował aluminium, zaś dobitkę tego drugiego świetnie obronił Konrad Forenc. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, toteż... chwilę później Jacek Kiełb uderzeniem z przewrotki zapewnił gospodarzom zwycięstwo. Dodajmy, że tuż przed końcem Merebashvili ponownie trafił w słupek.