Siatkówka - I liga
Mirosław Krysta: Rekordowa seria musiała się kiedyś skończyć
Siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała mierzą w obecnym sezonie w awans do elitarnej Plus Ligi. To cel wciąż bardzo realny, choć ostatnie tygodnie przysporzyć mogły nieco wątpliwości wobec dwóch porażek pod rząd. Czy to objaw kryzysu? Ten wątek główny przewija się w rozmowie w STREFIE WYWIADU z prezesem klubu Mirosławem Krystą.
SportoweBeskidy.pl: Podsumowując ostatni mecz ligowy BBTS-u zastanawialiśmy się czy druga z rzędu porażka to lekka zadyszka, czy może głębszy kryzys. Jak więc jest naprawdę?
Mirosław Krysta: Nie nazwałbym tego ani zadyszką, ani tym bardziej kryzysem. Spotkały się wyrównane drużyny i tym razem lepsi nieznacznie okazali się rywale z Bydgoszczy i Lublina. Natomiast wciąż mamy z tymi zespołami dodatni bilans w obecnym sezonie. W Lublinie przegraliśmy w niecodziennych okolicznościach, bo w dwóch setach prowadziliśmy różnicą 3 punktów na niemal samym finiszu. Zabrakło nam trochę szczęścia. Fakt, że wynik poszedł w świat, a punktów nie dopisaliśmy. Nie rozpaczamy jednak z tego powodu.
SportoweBeskidy.pl: A może jakaś lampka się zapaliła, że w drodze do Plus Ligi konkurentów BBTS jednak ma i nie wszystkie mecze będą kończyły się zwycięstwami?
M.K.: Chcieliśmy jak najdłużej pozostać niepokonani, ale też każdy miał świadomość, że ta imponująca seria się kiedyś skończy. Cieszymy się, że pobiliśmy rekord zwycięstw z rzędu. W przegranych spotkaniach wcale nie graliśmy źle, a wyniki mogły być odwrotne i teraz rozmawialibyśmy o tym, że pewnym krokiem zmierzamy do Plus Ligi.
Dodam, że mieliśmy ostatnio trochę problemów kadrowych. W Lublinie zabrakło nam w składzie podstawowego libero i najlepszego obecnie przyjmującego w lidze Kajetana Marka. Ta absencja była widoczna i odbiła się na jakości przyjęcia, które nieznacznie tylko przekroczyło poziom 30 procent. Przeciwko zespołowi z Bydgoszczy musiał natomiast grać z konieczności, bo z powodów osobistych zagrać nie mógł Dominik Jaglarski. Taka jest już siatkówka, że nie zawsze wszystko dzieje się pomyślnie.
SportoweBeskidy.pl: Mobilizacja będzie teraz jeszcze większa?
M.K.: Na pewno nie będzie presji pobijania kolejnych rekordów, bo gdzieś z tyłu głowy to ciążyło. Może to i lepiej, że przegraliśmy teraz, a nie dopiero wówczas, gdy dojdzie do meczów decydujących o awansie. Jednocześnie szkoda straconych punktów, bo straciliśmy pozycję lidera. Gramy natomiast ciągle dobrze, a często o zwycięstwie przesądza dyspozycja w danym dniu. Celem pozostaje powrót do Plus Ligi.
SportoweBeskidy.pl: Nie uważa pan, że rozstanie z Vyacheslavem Tarasovem w trakcie rozgrywek nie było najlepszym posunięciem?
M.K.: Slava przydałby się nam w najważniejszej części sezonu. Przypomnę jednak, że trafił do nas, gdy skład mieliśmy pełny i trochę jako zastępstwo dla Luciano Vicentina, który musiał odbyć przymusową kwarantannę. Został ostatecznie u nas, ale z racji ograniczonych możliwości budżetowych nie na takich warunkach, na jakich oczekiwałby. Umówiliśmy się, że jeśli tylko znajdzie się klub, który zapewni mu odpowiednią pensję, to nie będziemy robić przeszkód w transferze. Slava dalej jest naszym zawodnikiem, przebywa na wypożyczeniu i w przypadku gry w Plus Lidze będziemy mogli z niego skorzystać.
SportoweBeskidy.pl: BBTS ma skład na Plus Ligę? Czy jednak będzie konieczna jakaś rewolucja po ewentualnym awansie?
M.K.: Przewiduję raczej drobne korekty. Jasne, że zawsze można poszaleć i zespół solidnie wzmocnić, ale trzeba mieć na to fundusze. Nie tak dawno zmierzyliśmy się podczas turnieju we Wrocławiu z plusligowym Cuprum Lubin i choć rywal nie odpuszczał, to zdołaliśmy wygrać 3:2. To pokazuje, że nie jesteśmy wcale bez szans, nawet w obecnym składzie, w rywalizacji z drużynami z dolnej połówki tabeli Plus Ligi. Prowadzimy już pewne działania pod kątem ewentualnego awansu. Dogadujemy kwestie personalne warunkowo, bo po sezonie byłoby już na to za późno. Jako beniaminek o mistrza bić się nie będziemy, ale plan, który mamy nakreślony powinien poskutkować dobrym efektem sportowym. Tym bardziej, że może się okazać, iż w przypadku awansu pozyskamy jakiegoś większego sponsora. W Plus Lidze jednak o to łatwiej, bo marketingowo to inny kaliber w porównaniu do I ligi.
SportoweBeskidy.pl: Wspomniał pan o budżecie klubu... Jesteście po spotkaniu u prezydenta miasta, który zadeklarował kontynuację wsparcia dla BBTS-u. Mówimy o zwiększeniu nakładów na klub?
M.K.: Prezydent wypowiedział podczas spotkania zdanie, którego zamierzamy się trzymać: „Zróbcie swoje na parkiecie, a ja zrobię swoje, aby zapewnić odpowiedni poziom wsparcia”. Władze miasta mają świadomość, że gra w Plus Lidze wymaga znacznie większych środków, oczywiście zachowując rozsądek i możliwości samorządu. Cieszy nas natomiast deklaracja, że będą dla nas zagospodarowane finanse stosownie do ligi, w której będziemy występowali.
SportoweBeskidy.pl: W piątek poznacie rywala w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na kogo z elity życzylibyście sobie trafić?
M.K.: Realnie oceniając szanse, to żadna z drużyn Plus Ligi, które w rywalizacji pozostały nie wydaje się przy optymalnych warunkach w zasięgu. To zespoły z samego „czuba” w polskiej siatkówce. Przy jakimś zbiegu różnych okoliczności możemy pokusić się o niespodziankę, a awans do najlepszej „4” byłby wielkim osiągnięciem dla klubu I-ligowego. Tym, co martwi najbardziej jest brak kibiców. Udział w tej fazie pucharowych rozgrywek jest nagrodą. W zeszłym roku mogliśmy zagrać z ZAKSĄ przed własną publicznością i mimo że mecz odbywał się w tygodniu o później porze, był zarazem transmitowany w telewizji, to na trybunach zasiadło prawie 2 tysiące kibiców. Bardzo żałuję, że w sezonie dla BBTS-u najlepszym od lat kibice nie mają okazji oglądać naszych spotkań na żywo. Telewizja to jednak nie to samo.
Mirosław Krysta: Nie nazwałbym tego ani zadyszką, ani tym bardziej kryzysem. Spotkały się wyrównane drużyny i tym razem lepsi nieznacznie okazali się rywale z Bydgoszczy i Lublina. Natomiast wciąż mamy z tymi zespołami dodatni bilans w obecnym sezonie. W Lublinie przegraliśmy w niecodziennych okolicznościach, bo w dwóch setach prowadziliśmy różnicą 3 punktów na niemal samym finiszu. Zabrakło nam trochę szczęścia. Fakt, że wynik poszedł w świat, a punktów nie dopisaliśmy. Nie rozpaczamy jednak z tego powodu.
SportoweBeskidy.pl: A może jakaś lampka się zapaliła, że w drodze do Plus Ligi konkurentów BBTS jednak ma i nie wszystkie mecze będą kończyły się zwycięstwami?
M.K.: Chcieliśmy jak najdłużej pozostać niepokonani, ale też każdy miał świadomość, że ta imponująca seria się kiedyś skończy. Cieszymy się, że pobiliśmy rekord zwycięstw z rzędu. W przegranych spotkaniach wcale nie graliśmy źle, a wyniki mogły być odwrotne i teraz rozmawialibyśmy o tym, że pewnym krokiem zmierzamy do Plus Ligi.
Dodam, że mieliśmy ostatnio trochę problemów kadrowych. W Lublinie zabrakło nam w składzie podstawowego libero i najlepszego obecnie przyjmującego w lidze Kajetana Marka. Ta absencja była widoczna i odbiła się na jakości przyjęcia, które nieznacznie tylko przekroczyło poziom 30 procent. Przeciwko zespołowi z Bydgoszczy musiał natomiast grać z konieczności, bo z powodów osobistych zagrać nie mógł Dominik Jaglarski. Taka jest już siatkówka, że nie zawsze wszystko dzieje się pomyślnie.
SportoweBeskidy.pl: Mobilizacja będzie teraz jeszcze większa?
M.K.: Na pewno nie będzie presji pobijania kolejnych rekordów, bo gdzieś z tyłu głowy to ciążyło. Może to i lepiej, że przegraliśmy teraz, a nie dopiero wówczas, gdy dojdzie do meczów decydujących o awansie. Jednocześnie szkoda straconych punktów, bo straciliśmy pozycję lidera. Gramy natomiast ciągle dobrze, a często o zwycięstwie przesądza dyspozycja w danym dniu. Celem pozostaje powrót do Plus Ligi.
SportoweBeskidy.pl: Nie uważa pan, że rozstanie z Vyacheslavem Tarasovem w trakcie rozgrywek nie było najlepszym posunięciem?
M.K.: Slava przydałby się nam w najważniejszej części sezonu. Przypomnę jednak, że trafił do nas, gdy skład mieliśmy pełny i trochę jako zastępstwo dla Luciano Vicentina, który musiał odbyć przymusową kwarantannę. Został ostatecznie u nas, ale z racji ograniczonych możliwości budżetowych nie na takich warunkach, na jakich oczekiwałby. Umówiliśmy się, że jeśli tylko znajdzie się klub, który zapewni mu odpowiednią pensję, to nie będziemy robić przeszkód w transferze. Slava dalej jest naszym zawodnikiem, przebywa na wypożyczeniu i w przypadku gry w Plus Lidze będziemy mogli z niego skorzystać.
SportoweBeskidy.pl: BBTS ma skład na Plus Ligę? Czy jednak będzie konieczna jakaś rewolucja po ewentualnym awansie?
M.K.: Przewiduję raczej drobne korekty. Jasne, że zawsze można poszaleć i zespół solidnie wzmocnić, ale trzeba mieć na to fundusze. Nie tak dawno zmierzyliśmy się podczas turnieju we Wrocławiu z plusligowym Cuprum Lubin i choć rywal nie odpuszczał, to zdołaliśmy wygrać 3:2. To pokazuje, że nie jesteśmy wcale bez szans, nawet w obecnym składzie, w rywalizacji z drużynami z dolnej połówki tabeli Plus Ligi. Prowadzimy już pewne działania pod kątem ewentualnego awansu. Dogadujemy kwestie personalne warunkowo, bo po sezonie byłoby już na to za późno. Jako beniaminek o mistrza bić się nie będziemy, ale plan, który mamy nakreślony powinien poskutkować dobrym efektem sportowym. Tym bardziej, że może się okazać, iż w przypadku awansu pozyskamy jakiegoś większego sponsora. W Plus Lidze jednak o to łatwiej, bo marketingowo to inny kaliber w porównaniu do I ligi.
SportoweBeskidy.pl: Wspomniał pan o budżecie klubu... Jesteście po spotkaniu u prezydenta miasta, który zadeklarował kontynuację wsparcia dla BBTS-u. Mówimy o zwiększeniu nakładów na klub?
M.K.: Prezydent wypowiedział podczas spotkania zdanie, którego zamierzamy się trzymać: „Zróbcie swoje na parkiecie, a ja zrobię swoje, aby zapewnić odpowiedni poziom wsparcia”. Władze miasta mają świadomość, że gra w Plus Lidze wymaga znacznie większych środków, oczywiście zachowując rozsądek i możliwości samorządu. Cieszy nas natomiast deklaracja, że będą dla nas zagospodarowane finanse stosownie do ligi, w której będziemy występowali.
SportoweBeskidy.pl: W piątek poznacie rywala w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na kogo z elity życzylibyście sobie trafić?
M.K.: Realnie oceniając szanse, to żadna z drużyn Plus Ligi, które w rywalizacji pozostały nie wydaje się przy optymalnych warunkach w zasięgu. To zespoły z samego „czuba” w polskiej siatkówce. Przy jakimś zbiegu różnych okoliczności możemy pokusić się o niespodziankę, a awans do najlepszej „4” byłby wielkim osiągnięciem dla klubu I-ligowego. Tym, co martwi najbardziej jest brak kibiców. Udział w tej fazie pucharowych rozgrywek jest nagrodą. W zeszłym roku mogliśmy zagrać z ZAKSĄ przed własną publicznością i mimo że mecz odbywał się w tygodniu o później porze, był zarazem transmitowany w telewizji, to na trybunach zasiadło prawie 2 tysiące kibiców. Bardzo żałuję, że w sezonie dla BBTS-u najlepszym od lat kibice nie mają okazji oglądać naszych spotkań na żywo. Telewizja to jednak nie to samo.