Żywczanki czeka zaległa konfrontacja z 17. kolejki, w której rywalem będzie AZS Wrocław. By zrozumieć rangę meczu (początek o godzinie 17:30) trzeba spojrzeć w tabelę po dotychczasowych spotkaniach. Drużyny, które w poniedziałek zagrają w Radziechowach sąsiadują w niej ze sobą, mając w dorobku identyczną liczbę 18 punktów. Wyżej notowane są wrocławianki – to one jesienią pokonały Mitech 4:1, one również legitymują się znacznie korzystniejszym bilansem bramkowym. Remis – o ile w ogóle w tego rodzaju spotkaniu może kogokolwiek urządzać – bardziej z przywołanych względów pasuje więc akademiczkom.

Gospodynie czeka trudne zadanie, bo do ważnego meczu nie przystąpią w pełnej kadrze. Pod znakiem zapytania stoi gra na środku obrony kontuzjowanej Karoliny Zasady. Zabraknie natomiast w składzie żywieckiej ekipy kadrowiczek – Lucie Suskovej i Aleksandry Nieciąg. Kolizja terminu ligowego z reprezentacyjnym to problem na zupełnie inne miejsce. Ekstraliga na finiszu fazy zasadniczej istotnie nabiera rozpędu, ale szybkie zakończenie rozgrywek nie wydaje się najbardziej szczęśliwym rozwiązaniem.

To, co budzi optymizm dotyczy formy podopiecznych Roberta Sołtyska. Ostatnia wygrana 2:0 nad Czarnymi Sosnowiec jest swoistą „jaskółką”. Wiosnę w Żywcu uczynić może podtrzymanie zwycięskiej serii. Wrocławski AZS w tym roku poległ w Sosnowcu i zremisował w Wałbrzychu, na własnych „śmieciach” uległ Górnikowi Łęczna, zaś pewnie rozprawił się z Olimpią Szczecin. Jeśli z Radziechów wywiezie zdobycz, choćby w postaci „oczka”, może okazać się już nieosiągalny dla Mitechu. Tymczasem zasadne są nadzieje na załapanie się do grupy mistrzowskiej.