Do gospodarzy, przystępujących do dzisiejszego starcia z racji ligowych zwycięstw nad ekipą z Lubawy, w roli nieznacznego faworyta, należała pierwsza połowa meczu. Potwierdza to przede wszystkim wynik. W 5. minucie Artur Popławski sprytnie zagrał za plecy obrońców Constractu, a wybiegający na dobrą pozycję Mikołaj Zastawnik bez namysłu uderzył między nogami Grzegorza Okuniewskiego. Identycznej długości fragment potyczki przyniósł gola numer 2. Jako egzekutor powtórnie wykazał się Zastawnik, któremu w sposób zaskakujący dla rywali dograł Michał Kubik. Bielszczanie podjęli niebawem jeszcze kilka prób zaczepnych, najbliżej powodzenia był Sebastian Leszczak, którego uderzenia padały łupem golkipera przyjezdnych.
 



Jak należało się spodziewać zawodnicy Constractu podnieśli poprzeczkę po zmianie stron. Nie mieli zresztą nic do stracenia. Tym bardziej tyczy się to sytuacji z 25. minuty, która ograniczyła ich pucharowe aspiracje. "Rekordziści" krótko rozegrali rzut rożny, a Leszczak fenomenalnie huknął pod poprzeczkę. Riposta gości była piorunująca. Bartłomiej Nawrat pierwszy ze strzałów Jakuba Raszkowskiego sparował, ale wobec dobitki nie miał nic do powiedzenia.

Lubawianie zwietrzyli szansę na sprawienie niespodzianki i znacznie częściej przebywali w bliskości "świątyni" Rekordu. Po jednej z prób ofiarna interwencja Matheusa uchroniła bielską drużynę przed wynikowym kontaktem. To miejscowi ponownie "odjechali" konkurentowi w 33. minucie, kiedy wzorcową kontrę sfinalizował ze spokojem Kamil Surmiak. Niebawem kibice w Cygańskim Lesie doczekali się ustalenia rezultatu konfrontacji i zarazem jej ozdoby. Pedrinho wznowił grę z autu, a z dystansu w same "widły" wcelował Ixemad Cabrera. A o tym, że w rewanżu fajerwerków może być pod dostatkiem zaświadczyły ostatnie minuty. Constract w nich przeważał, ale zmarnował m.in. rzut karny, bo intencje Bartłomieja Piórkowskiego wyczuł Nawrat.