- Moi zawodnicy zostawili sporo serca i walki na boisku, za co im dziękuję. Samą determinacją jednak meczów się nie wygrywa. Zdobyliśmy jako pierwsi bramkę i mam duże pretensje, że nie utrzymaliśmy prowadzenia przynajmniej do przerwy - zaznacza trener bialskiej Stali Paweł Krzysztoporski. 

 

 

Spotkanie idealnie rozpoczęło się dla drużyny bialskiej Stali. W 8. minucie ładną, kombinacyjną akcję przeprowadzili Ryszard BorutkoKamil Kuśmierczyk. Wycofaną piłkę otrzymał Dawid Zieliński, a ten mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi przyjezdnych na skuteczną interwencję. Od tego czasu BKS nie poszedł za ciosem, a wręcz przeciwnie. Oddał inicjatywę drużynie z Tychów. Konsekwencją tego była stracona bramka w 22. minucie po zamieszaniu w polu karnym czerwono-żółto-zielonych. Więcej bramek w tej części meczu kibicie zgromadzeni na popularnej "Górce" nie zobaczyli.

 

Po zmianie stron bialska Stal zagrała znacznie odważniej w ofensywie. Piłkę w siatce nawet umieścił Marcel Mieszczak, lecz arbiter nie uznał tego trafienia. Raz ekipę z Tychów przed stratą bramki uratował słupek, a w kilku innych sytuacja bardzo mądrze reagowała defensywa "Zetki". Przyjezdni z kolei w 59. minucie zdobyli bramkę na wagę zwycięstwa, w dość kuriozalnych okolicznościach. Z dziennikarskiego obowiązku należy odnotować, iż w drużynie BKS-u zadebiutował 15-letni Olaf Kędelski.