Kibice zgromadzeni na trybunach z pewnością nie będą narzekać, ze wybrali właśnie taki sposób spędzenia wolnego czasu. Pucharowe spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, co można także powiedzieć o jego intensywności. Co ciekawe, faworyzowani goście nie narzucili „Fiodorom” swojego stylu gry. Przez niemal całą pierwszą połowę meczu aktywniejsi byli gospodarze, którzy mieli więcej „z gry”. W 7. minucie z 30. metrów strzelał Marcin Byrtek, ale jego próba nieznacznie minęła poprzeczkę. Po kwadransie w jeszcze lepszej sytuacji znalazł się Maciej Łącki, który efektownie „przełożył” rywala w polu karnym, ale jego uderzenie lewą nogą w kierunku bliższego słupka sparował bramkarz przyjezdnych. Po pół godzinie gry indywidualną akcją popisał się Kacper Marian. Minął dryblingiem kilku rywali, a następnie strzelił zbyt lekko i golkiper bezbłędnie złapał futbolówkę.

 

To, co stało się w 42. minucie spotkania zasługuje na osobny akapit. Zawodnik Odry po odbiorze piłki na własnej połowie zagrał ją na wolne pole, czym zmusił Wojciecha Barcika do wyjścia daleko poza pole karne. Bramkarz GKS-u wyszedł w tempo, uprzedził napastnika gości i przed samą próbą wybicia poza boisko piłka… odbiła się na kępce trawy. Wojciech Oślizło, zaskoczony tak jak wszyscy inni zgromadzeni na murawie i trybunach, skorzystał z niecodziennego prezentu i dał swojej drużynie prowadzenie. Co ciekawe, był to jedyny strzał Odry w światło bramki, a sam Barcik futbolówkę w rękach miał wcześniej tylko 2 razy - gdy wyłapał dośrodkowanie oraz przygotowywał się do wybicia „5”.

 

Objęcie prowadzenia przez przyjezdnych zmusiło GKS do zweryfikowania swoich planów i „otwarcie się”. Skorzystała z tego Odra - w 55. minucie po kontrze „centrostrzał” jednego z zawodników zatrzymał się na poprzeczce. W 62. minucie do braku szczęścia gospodarzy dołączył jeszcze pech. Kapitan zespołu próbując wybić piłkę z pola karnego niefortunnie w nogę zawodnika gości, którzy wykorzystali rzut karny podyktowany za to przewinienie. W 70. minucie Byrtek egzekwował rzut wolny z 18. metra, ale paradą popisał się bramkarz Odry. Mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem faworyta 3:0, a bramka, która ustaliła wynik konfrontacji padła w 77. minucie.

 

- Patrząc przez pryzmat wyniku, ten kto meczu nie oglądał, mógł ocenić, że przeciwnik nas zdominował. Pokazaliśmy jednak poziom swojego grania, piłkarsko na tle Odry wyglądaliśmy przyzwoicie i za to chwała dla chłopaków. Cieszy fakt, że grając mecz co 3 dni wytrzymujemy mecze fizycznie i ogólnie dobrze wyglądamy pod względem motorycznym. Mówiłem zawodnikom w szatni, ze to nasza pierwsza porażka od sierpnia zeszłego roku, która na dodatek wiele nas nauczy. Wierzę, że ten mecz sprawi, iż nabierzemy wiary we własne umiejętności. To pokrzepiające, że nie jesteśmy „chłopcem do bicia” w starciu z rywalem, który na co dzień gra 2 poziomy ligowe wyżej - podkreślił po meczu Seweryn Kosiec, szkoleniowiec GKS-u Radziechowy-Wieprz.