Jednym z ważniejszych wydarzeń finiszu futbolowej jesieni było starcie w Żywcu. Derby miejscowej drużyny ze Spójnią Landek nie przyniosły goli. Mecz ocenili dla nas szkoleniowcy beskidzkich czwartoligowców.

Goral_Jaroszek

Przed meczem zdecydowanym faworytem byli piłkarze Czarnych-Górala, którzy chcieli jeszcze przed zimową przerwą dołączyć do ścisłej czołówki IV ligi. Ale derbowe starcie okazało się bardzo wymagające dla gospodarzy. – Zagraliśmy słabiej, aniżeli w poprzednich meczach. Było to typowe spotkanie walki, po którym na pewno odczuwamy jakiś niedosyt. Problem polega na tym, że zawodnicy patrzą w tabelę ligową. I gdzieś w podświadomości tkwi to, że rywal nie jest tym z najwyższej „półki”. Oczekuje się meczu łatwiejszego, a tymczasem wcale tak nie jest. Każdy mecz jest inny i o tym wielokrotnie już przekonywaliśmy się. O zwycięstwo zawsze trzeba ciężko walczyć – mówi Piotr Jaroszek, grający szkoleniowiec czwartoligowca z Żywca.

Spójnia Landek, beniaminek na szczeblu IV ligi śląskiej, grupy 2, mijającej jesieni nie odniósł ani jednego zwycięstwa, zdobywając tylko pięć „oczek”. Aż trzy z nich to efekt remisów derbowych. W konfrontacji z żywczanami Spójnia zaprezentowała się z niezłej strony. – Mogliśmy ten mecz wygrać, ale z drugiej strony i przegrać w końcówce. Widać było, że to, co trenujemy zaczyna przekładać się na mecze. Z Podlesianką naszą grę realizowaliśmy przez 45 minut, w Żywcu już prawie na dystansie całego spotkania. Napawa to optymizmem przed rundą rewanżową, w której wcale nie stoimy na straconej pozycji – komentuje Jarosław Zadylak, szkoleniowiec, który w trakcie sezonu przejął pod trenerską pieczę zespół beniaminka.