Sobotnia potyczka Koszarawy z Beskidem miała przebieg cokolwiek zaskakujący. Prowadzenie zespół z „okręgówki” objął po „centrostrzale” z rzutu wolnego w wykonaniu Bartosza Sali. W sytuacji owej lepiej mógł zachować się bramkarz Dominik Chmiel, ale i jego koledzy z defensywy nie popisali się. Niebawem Filip Bąk sfinalizował kontrę żywczan i sparingowa sensacja ziściła się. Dorobek Koszarawy mógł być o tyle większy przed przerwą, że gola z gatunku „stadiony świata” zanotować miał szansę Tomasz Janik, uderzeniem z ponad 30. metrów stemplując poprzeczkę. Zaskoczeni piłkarze Beskidu, dziś pozbawieni filarów defensywy w osobach Łukasza Zaremskiego i Kamila Sornata, stratę częściowo odrobili. Kamila Janika sfaulował w polu karnym Jakub Gałuszka, następstwem czego była egzekucja „z wapna” dokonana przez Michała Grzesia.

Co rozczarowujące ze skoczowskiego punktu widzenia była to jedyna riposta IV-ligowca podczas ostatniego sprawdzianu przed ligą. Przed pauzą okazji „oko w oko” z Gałuszką nie wykorzystał K.Janik, zaś Krzysztof Surawski chybił mając przed sobą pustą bramkę. W rewanżowej odsłonie, toczonej pod znakiem sporej przewagi optycznej wyżej notowanej ekipy, K.Janik dwukrotnie próbował zaskoczyć Wojciecha Mroka w jednej akcji, co też się nie powiodło. „Setkę” zaniechał również Marcin Jaworzyn. Koszarawa w końcówce mogła przeciwnika pokarać, ale Krzysztof Janik nie wykazał się strzeleckim instynktem.

Zmartwienie szkoleniowca Beskidu Mirosława Szymury na tydzień przed ligą specjalnie w kontekście przegranej nie dziwi. Powód główny to właśnie kiepska skuteczność. – Nie powinniśmy tego meczu przegrać, sytuacje mieliśmy doskonałe, aby nawet ze stanu 0:2 wynik wyciągnąć na korzystny. Nasze rezultaty w sparingach optymistyczne nie są, ale mamy nadzieję na odblokowanie w lidze – skwitował trener IV-ligowca.

Protokół meczowy poniżej.