Mateusz WiduchSebastian Pępek to kolejni piłkarze, którzy w trakcie sobotniej konfrontacji IV-ligowej zasilili grono kontuzjowanych w ekipie z Łękawicy. To ciąg dalszy poważnych kadrowych kłopotów, z jakimi wiosną boryka się Orzeł. – Pech nas niestety nie opuszcza. Nie ukrywam, że mamy ciężki okres, ale musimy sobie jakoś poradzić i wyjść z tego „dołka” – mówi na wstępie trener Seweryn Kosiec, który liczy, że już niebawem na nadchodzące ważne mecze wykuruje się Kamil Gazurek.

Przetrzebionego Orła czeka jeszcze w kwietniu nie tylko istny maraton pod względem liczby spotkań, ale i ich ciężaru gatunkowego w połączeniu ze skalą trudności. W środę łękawiczanie odrobią zaległość starciem ze Spójnią Landek, a więc najmocniejszym beskidzkim reprezentantem w IV lidze. Następnie udadzą się do Katowic na mecz z Rozwojem, który w roli gospodarza jawi się niczym hegemon. – Czas najwyższy robić punkty, bo w walce o utrzymanie, w którą się wplątaliśmy są one bardzo potrzebne. Nie jestem tu pesymistą, bo wiem, jaki poziom prezentujemy i nasze wyniki będą wkrótce lepsze – ocenia szkoleniowiec Orła.
 



Już po owych wymagających bataliach ligowych piłkarzy Orła czeka kolejna przeprawa nie bez znaczenia – mianowicie finał Pucharu Polski na szczeblu żywieckiego podokręgu przeciwko Koszarawie. – To mecz finałowy, w dodatku derby i trudno takie wydarzenie odpuszczać. Rywal z całą pewnością będzie zmotywowany, aby coś udowodnić. Dla nas jednak liga pozostaje priorytetem na dalszą część sezonu – komentuje Kosiec.

A wracając do weekendowej porażki 1:4 w Ustroniu trener zespołu z Łękawicy również wskazuje na optymistyczny prognostyk. – Zupełnie ten mecz nie ułożył się tak, jakbyśmy tego chcieli. Stracone gole na samym wstępie, potem te kontuzje... Po przerwie jednak drużyna walczyła, nie poddała się i zdołała w jakimś stopniu wyjść z twarzą z beznadziejnej sytuacji – podsumowuje nasz rozmówca.