Na 14. miejscu zakończył jesień II-ligowy Rekord Bielsko-Biała. Jest to więc lokata tuż nad strefą spadkową. Bielszczanie w 19. meczach w 2024 roku zdobyli 17 punktów, na co złożyły się 4 zwycięstwa, 5 remisów i 10 porażek. Jedna statystyka znacząco rzuca się w oczy w kontekście Rekordu, a mianowicie liczba straconych bramek. "Rekordziści" z 38 golami na minusie przewodzą w II lidze w tej statystyce.

 

- Powinniśmy mniej bramek tracić i więcej zdobywać. Myślę, że można to częściowo przypisać naszemu niewielkiemu doświadczeniu na poziomie drugiej ligi. Jesteśmy jednym z najmniej doświadczonych zespołów personalnie, co na pewno ma swoje konsekwencje. Niemniej, staram się patrzeć na to w sposób pozytywny. Rundę uważam za niezłą — nie była rewelacyjna, ale zdecydowanie nie można jej też nazwać beznadziejną. Zdobyliśmy 20 punktów, co jest wynikiem średnim, ale gra i statystyki pokazują, że niewiele nam brakuje, by regularnie punktować, piąć się w górę tabeli i na koniec sezonu utrzymać się w drugiej lidze - przyznał w rozmowie z telewizją klubową trener Rekordu, Dariusz Rucki. 

 

Spora część z tych straconych goli była spowodowana błędami indywidualnymi. Czy można mówić w tym kontekście o tzw. frycowym beniaminka? - Tak naprawdę ani zawodnicy, ani my jako sztab trenerski, a być może także zarząd, nie byliśmy do końca przygotowani na realia drugiej ligi. Popełnialiśmy zbyt wiele błędów indywidualnych, co wyraźnie pokazała analiza tej rundy. Jako zespół zbyt często "dawaliśmy prezenty" przeciwnikom.

 

Uważam też, że zbyt długo byliśmy "zakładnikami" stylu gry, który sprawdzał się w trzeciej lidze. Chcieliśmy grać efektownie i pięknie, ale druga liga wymaga bardziej pragmatycznego podejścia. Nie mieliśmy wystarczającej siły fizycznej ani czasu na boisku, by pozwalać sobie na zbyt finezyjne rozwiązania. W drugiej części rundy uprościliśmy naszą grę, co przyniosło oczekiwane efekty. To dla nas, zarówno jako sztabu, jak i zawodników, ważna lekcja: czasem prostsze rozwiązania są bardziej skuteczne, a redukcja własnych błędów może znacząco poprawić statystyki, zwłaszcza pod kątem liczby straconych bramek - ocenia Rucki. 

 

Zespół Rekordu do rundy wiosennej przygotowywać się będzie pod wodzą D. Ruckiego. To jemu zarząd klubu powierzył misję prowadzenia I drużyny, po tym jak dobrze wywiązał się z roli tymczasowego trenera. - Zakres obowiązków i odpowiedzialność na poziomie drugiej ligi są zupełnie inne. Prowadzenie drużyny w roli szkoleniowca wiąże się z mierzeniem się z nowymi problemami i pracą z dojrzałymi zawodnikami, co wymaga rozwiniętych kompetencji miękkich i twardych. Tego wymaga specyfika sytuacji. Mogę jednak liczyć na liczniejszy sztab niż na przykład w czwartej lidze, co pozwala podchodzić do wielu kwestii bardziej kompleksowo. Z drugiej strony piłka nożna pozostaje taka sama: wszędzie gra się jedenastu na jedenastu, a celem zawsze jest strzelenie więcej bramek niż przeciwnik. Oczywiście druga liga stawia wyższe wymagania, zwłaszcza w detalach, ale w istocie fundamenty gry pozostają niezmienne. To na nich się skupiamy - powiedział sam zainteresowany.