Fatalna postawa bielskiej drużyny przyniosła w tym tygodniu istne trzęsienie ziemi pod Klimczokiem. Podbeskidzie w tym roku nie wygrało dotychczas żadnego meczu, za co "głowę" stracili trenerzy - Piotr Jawny oraz Marcin Dymowski. Zastąpił ich Mirosław Smyła, który nie miał wiele czasu, by przygotować Górali do starcia z Sandecją.

 

Piłkarze Podbeskidzia solidnie rozegrali pierwszą połowę. Już w 18. minucie mogli objąć prowadzenie, ale uderzenie Giorgi Merebashviliego zostało zablokowane przez miejscowych defensorów. Sporą szybkością oraz dobrym podaniem popisał się w tej sytuacji Ezequiel Bonifacio. Sandecja mogła otworzyć wynik natomiast za sprawą Tomasza Naworki, jednak z jego strzałem poradził sobie dobrze interweniujący Matvei Igonen. Kreatywna gra Górali popłaciła tuż przed przerwą za sprawą Merebashviliego, który znakomicie przymierzył z dystansu i zmusił do kapitulacji Dawida Pietrzkiewicza.

 

 

Po zmianie stron oglądaliśmy już inne widowisko. Sandecja szukała okazji do wyrównania, zaś przyjezdni groźnie kontratakowali. W 60. minucie dobrą sytuację, by poprawić rezultat miał Kamil Biliński. Górą był jednak golkiper gospodarzy. W ostatnich minutach emocji nie brakowało. Remis ekipie z Nowego Sącza mógł zapewnić Damian Chmiel. Były piłkarz Podbeskidzia huknął zza pola karnego, ale na posterunku był Igonen. Mimo kilku groźnych sytuacji z obu stron, do siatki nic już nie wpadło. Drużyna spod Klimczoka zwyciężyła pierwszy mecz w tym roku.