Stricte pod względem piłkarskiej jakości, można żywić zastrzeżenia do tego, co zaserwowali kibicom zawodnicy Skałki i Metalu. – Powiedziałbym, że bardziej ten mecz przypominał poziom A-klasy. Dużo było strat, niedokładności. Jak na derby, to nic takiego wielkiego się na boisku nie działo – mówi Dawid Szczotka, szkoleniowiec ekipy z Żabnicy, która – zgodnie z wyższością wynikająca z tabeli – derby gminne zakończyła po swojej myśli.

Do wygranej gospodarze przybliżyli się w 17. minucie za sprawą rzutu karnego, skutecznie wyegzekwowanego przez Dominika Błachuta. Powód „11” to zagranie ręką w obrębie pola karnego. Również kolejny „fant” należał do Skałki. W 51. minucie z okolic 20. metra uderzył nie do obrony przy słupku Marcin Koźlik. Nieco więcej emocji przysporzyło trafienie kontaktowe dla Metalu z 69. minuty. Rajd prawym skrzydłem Dawida Pawlusa, ale przede wszystkim pomyłkę wypuszczającego piłkę z rąk Michała Motyki, wykorzystał Jakub Krajcarz. Na finiszu dominowali niepodzielnie żabniczanie. W 80. minucie Mateusz Pochopień i w 90. minucie Jakub Gluza postawili pieczęć na derbowym triumfie faworyzowanej dziś Skałki.

– Druga połowa była trochę bardziej otwarta, ale nie powiedziałbym, że lepsza piłkarsko. Wyszliśmy nieco wyżej z nadzieją, że przyniesie to efekt, ale ostatecznie zostało to wykorzystane przez rywala. Uczciwie trzeba powiedzieć, że nie było powodów, aby fantazjować o lepszym wyniku – komentuje Zbigniew Skórzak, trener outsidera w stawce „okręgówki”.